czwartek, 28 sierpnia 2014

Puszczykowo koło Poznania

Witam -
wiele radosnych chwil wiąże się z promowaniem "Zwiastunowi z Gór" -


- już to, że dane mi jest dzielić się z innymi ludźmi świadectwem ze spotkań z Ojcem Świętym, Matką Teresą, z przebywania, tak bardzo bliskiego, ze Świętymi w atmosferze Wiecznego Miasta, Castel Gandolfo, Asyżu, Mentorelli, Monte Cassino - jest dla mnie darem.
Za każdym razem, gdy spotykam się z przyszłymi czytelnikami,  przeżywam na nowo tamte wydarzenia - spotkania z sierpnia 1979 roku, które nie straciły nic na blasku,

a wręcz przeciwnie, są coraz bardziej wyraziste, ubogacają wciąż na nowo, ukazują właściwe wartości. Dodatkowym darem są bliskie rozmowy z tymi, których poruszyły wypowiedziane przeze mnie, podczas prezentacji, zdania i chcą przeczytać książkę, poznać ze szczegółami to wszystko, co stało się naszym udziałem, a jednocześnie, wykorzystując chwile, gdy wpisuję dedykacje, dzielą się ze mną świadectwami swojego życia. To wielkie bogactwo, można się wiele nauczyć - często takie  świadectwa pomagają spojrzeć na różne sprawy, te trudne i te radosne, z zupełnie innej perspektywy, niż do tej pory.  
Wróciłam z Poznania i Puszczykowa w poniedziałek, 25 sierpnia, wieczorem - przebywanie tam, to były cudowne, pełne wzruszeń i radości spotkania po 35 latach z Piotrem-Tatusiem z naszej cudownej Oazy Rzymskiej i dodatkowa niespodzianka - również z Poznania jest kolejny rzymski oazowicz zaprzyjaźniony z Piotrem, przybył specjalnie na spotkanie skracając urlop w Tatrach, Jurek Wolski - radosne powitania, wspomnienia, wspomnienia bez końca - przeglądanie zdjęć, notatek 
i znów wspominanie...        
Z Piotrem zwanym w Rzymie, podczas Oazy, Tatusiem - 
25 sierpnia 2014 roku
w Poznaniu - spotkanie 
w 35 lat po Pierwszej Oazie Rzymskiej III-go stopnia 







Sierpień 1979 roku - w Rzymie - od lewej: 
Joasia zwana Królikiem, czyli ja, Piotr "Tatuś" 
i Agata       




 25 sierpnia 2014 roku w Poznaniu - od lewej: Piotr, ja, Jurek - kolejny odnaleziony oazowicz z Oazy Rzymskiej
W Puszczykowie koło Poznania, gdzie miałam promocję, wynajęłam pokój u s.s.Elżbietanek - przyjęto mnie bardzo ciepło, z otwartym sercem, po domowemu. Siostry są bardzo życzliwe, uczynne, warunki mieszkania świetne - dobrze wiedzieć, że w razie potrzeby, można się tam zatrzymać. Puszczykowo jest bardzo ładnym miasteczkiem położonym około 12 km od Poznania - cisza, spokój, mnóstwo zieleni, wokół sosnowe lasy, szczególny mikroklimat. 
Kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny niewielki, urokliwy, położony na skraju lasu, pośród starych, dużych sosen, ma szczególny, ciepły klimat.

Ksiądz proboszcz, Roman Poźniak przyjął mnie życzliwie, pomógł w sprawach organizacyjnych i, z pomocą swojej Mamy, podczas całej niedzieli zadbał o posiłki 
i wypoczynek. Jestem bardzo wdzięczna księdzu Romanowi i jego Mamie za wielkie serce, wspaniałą, domową atmosferę, opiekę
Znów dane mi było przeżyć piękne spotkania z przyszłymi czytelnikami. 
Większość dedykacji, które wpisywałam w kolejnych egzemplarzach "Zwiastunowi z Gór" była dla osób nabywających książki, z imionami, czasem z wyszczególnieniem wszystkich w rodzinie, lub z nazwiskiem, dla całej rodziny. Niektórzy mówili mi o swoich radosnych pielgrzymkach do Rzymu kilkanaście lat temu, gdy spotykali się podczas audiencji z umiłowanym Janem Pawłem II.
Inni opowiadali o tym, że byli na uroczystości pogrzebowej Ojca Świętego, albo jechali z pielgrzymką do grobu, potem na beatyfikację lub, w kwietniu bieżącego roku, na kanonizację. Modlą się do Świętego Jana Pawła II, proszą 
o wstawiennictwo w różnych swoich sprawach, wierzą głęboko, że On jest cały czas blisko, czuwa, pomaga. Było też kilka szczególnych dedykacji, które zapamiętałam.
Młodzi rodzice z półtoraroczną Małgosią, która wesolutka siedziała w spacerowym wózku i bardzo starała się rozmawiać poprosili o wpis właśnie dla niej, z myślą o tym, aby przybliżać dziecku Postać Jana Pawła II i wartości, które przekazywał.
Każdej niedzieli, gdy jestem w różnych kościołach 
i przedstawiam moje świadectwo, rodzice i dziadkowie maluszków proszą o wpisy dla nich. Niech słowa Świętego Jana Pawła II będą im wskazaniem w drodze, jaką jest życie
Poprosili także o dedykację dla trojga swoich dzieci młodzi rodzice - trzyletniego Jonasza, dwuletniego Eliasza i ośmiotygodniowej Rity chłopcy przywitali się ze mną, podając rączki i na paluszkach pokazywali, ile mają lat. Malutka Rita spała w wózeczku - rodzice 
i dzieci radośni, pełni wewnętrznego ciepła - piękna rodzina.
Państwo w średnim wieku z dobrym, ciepłym uśmiechem i ze łzami w oczach
poprosili o książkę i wpis dla dorosłej córki, Basi - oddaliła się od kościoła, prawd wiary. Rodzice bardzo ją kochają i nie ustają w modlitwie o jej powrót, o dostrzeżenie właściwych wartości 
w życiu.
Iwonka z Puszczykowa, wyglądająca na dwadzieścia pięć lat czterdziestolatka, czekała po Mszy Świętej południowej do końca, aż wszyscy zainteresowani książką, po wpisaniu dedykacji, odejdą. Poprosiła o szczególnie osobisty wpis dla swojej szesnastoletniej córki, Anusi, która pragnęła od dzieciństwa spotkać się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Nie było jej dane, odszedł do Domu Ojca, gdy Ania była zbyt mała, aby w pełni rozumieć przesłanie. Iwonka modli się do Świętego Jana Pawła II, aby czuwał nad córką, prowadził ją przez zawiłości życia, żeby odczuwała w sercu Jego obecność, opiekę. Opowiedziała, w wielkim skrócie, o ważnych chwilach swojego życia i zgodziła się, abym o tym w kilku zdaniach napisała. Tuż po urodzeniu Iwona była odrzucona przez własną mamę, a kiedy ta trudna sytuacja zmieniła się w dobrym kierunku i mama ją zaakceptowała, przyszła choroba i w wieku ośmiu lat Iwonka została sierotą.
Przez wszystkie młodzieńcze 
i dorosłe lata tkwił w jej sercu ból odrzucenia przez matkę, a następnie osierocenia. Dorosła i założyła własną rodzinę - ma kochającego męża i dzieci. Jest szczęśliwą osobą - sama tak określiła swój stan ducha - jednak czuła przez lata życia w rodzinie, że tkwi w niej cierpienie, jakby nieuleczalna choroba, której nie może przezwyciężyć.
Przyszedł dla niej także czas fizycznej choroby - możliwe, że spowodowanej długoletnim stresem związanym z odrzuceniem przez mamę i sieroctwem. Po jakimś czasie Iwona została uzdrowiona z choroby podczas Mszy Świętej 
u Ojców Jezuitów. Wówczas przeżyła ogromne, radosne uniesienie, wydawało jej się, że wszystkie problemy zniknęły, że jest w pełni uzdrowiona. Jednak cierń odrzucenia tkwił nadal w jej sercu, nie mogła się odnaleźć, choć na zewnątrz wszystko wydawało się być w porządku - szczęśliwa żona i mama - piękna rodzina. Będąc osobą głębokiej wiary, Iwona zaczęła szukać rozwiązania problemu, który gnębił jej duszę i trafiła na rekolekcje ignacjańskie. W niedzielę 24 sierpnia, gdy spotkałyśmy się w kościele w Puszczykowie, właśnie wróciła z takich kilkudniowych rekolekcji szczęśliwa, uzdrowiona duchowo. Opowiedziała o tym, jak odczuła wszechobecną, bezwarunkową obecność Bożej Miłości, jak została przytulona przez Pana Jezusa i zrozumiała, że nie ma nic ważniejszego niż Miłość. Iwonka wie, że mimo odrzucenia przez mamę, nigdy nie odebrano jej Miłości Bożej - zawsze była, jest i będzie kochana, jak każdy z nas. Pan Bóg nie odrzuca - kocha każdą istotę, każde stworzenie i nie ma nic piękniejszego. Iwona teraz jest w pełni szczęśliwa - jak sama mówi, Pan Bóg podszedł do niej, dotknął jej duszy i uleczył.
Drugi raz usłyszałam tak ważne, piękne świadectwo - 6 lipca w Sokolnikach koło Łodzi 
o doświadczeniu bezgranicznej Miłości Bożej opowiedziała mi pani Lidia, teraz Iwonka.
69 egzemplarzy "Zwiastunowi z Gór" znalazło nabywców w Puszczykowie - 
kolejne niedziela ze świadectwem i prezentacją będzie 7 września w kościele Świętego Ojca Pio na Kalonce koło Łodzi.
Wracam na chwilę do wspomnień i spotkania z kolegami z Oazy Rzymskiej, mieszkającymi w Poznaniu. Wspaniale, że dzięki mojej książce odnalazł mnie Piotr "Tatuś" - teraz dowiedziałam się, że to on nas prowadził w tych pierwszych dniach po przylocie do Rzymu. Wiedział, jak się poruszać po Wiecznym Mieście, bo okazało się teraz, podczas rozmów, że pojechał do Rzymu prywatnie już 4 lipca. Był zgłoszony na Oazę, choć w Polsce III stopień robił już w 1976 roku, pojechał prywatnie, za swoje finanse i zatrzymał się na kempingu - zwiedzał. Poznał potem siostrę zakonną, Fabiolę, która pracowała przy przygotowaniach i potem, na Oazie i uczestniczył w organizowaniu naszego pobytu na Via Nomentana 236 u Sióstr Urszulanek Czarnych - dlatego już był, gdy przyjechaliśmy - pierwsza grupa, która przyleciała do Rzymu - i zaprzyjaźnił się z nami
Zaś Jurek Wolski prawie się nie zmienił - on bardzo mocno działa nadal w Ruchu Światło-Życie - od niego zaczęło się, że Piotr-Tatuś mnie odnalazł. Jurek ma ścisły kontakt z Lublinem i Archiwum - któraś z pań z Lublina przysłała dla niego "Zwiastunowi z Gór" w upominku - zaczął czytać, zobaczył na zdjęciach Piotra i powiadomił go - "Tatuś" sprowadził książkę z Wydawnictwa przez internet, wzruszył się do łez, zadzwonił do Tyńca i (zgodnie z moim przekazem, żeby dawać kontakt do mnie) dostał mój numer telefonu - w ten sposób odszukał Królika   
Bardzo cieszę się z promocji książki w Puszczykowie, z odnalezienia kolejnych "oazowiczów" rzymskich, z wizyty w Poznaniu. Jest szansa, że wrócę tam do następnych parafii. Pozdrawiam wszystkich czytelników "Zwiastunowi z Gór" i mojego bloga :)
za kilka dni zaproszę na najbliższe spotkania  :)                                Joasia Jurkiewicz

czwartek, 21 sierpnia 2014

Zapraszam serdecznie na prezentacje "Zwiastunowi z Gór" w najbliższą niedzielę do Puszczykowa koło Poznania :)
 Pozdrawiam,
Joasia

Ciechocinek, Nieszawa

Witam, w poniedziałek, 18 sierpnia wieczorem, wróciłam z Ciechocinka i Nieszawy, tym razem wyjazd wiązał się z dwiema promocjami moich wspomnień z Oazy Rzymskiej, "Zwiastunowi z Gór", ponieważ piątek 15 sierpnia był dniem Święta kościelnego i państwowego.
To dzień poświęcony Matce Bożej, która została wzięta z duszą i ciałem do Nieba, a także upamiętnia ważną bitwę 1920 roku, zwaną Cudem nad Wisłą, w której Polacy pod dowództwem Marszałka Józefa Piłsudskiego zwyciężyli wojska rosyjskie i obronili niepodległość Ojczyzny odzyskaną zaledwie dwa lata wcześniej.
Wdzięczni Panu Bogu, obydwa  święta czcimy uczestnicząc w Mszach Świętych, defiladach wojskowych - pamiętając o tych, którzy walczyli w obronie Polski niepodległej.   
W Ciechocinku, 15 sierpnia, ilość zainteresowanych czytelników po Mszy Świętej o godz.10.00 przerosła moje oczekiwania - podpisywałam książki przez całą następną Mszę, a po niej, mimo że nie było już świadectwa, doszło jeszcze kilkanaście osób. Gdyby nie pomoc pana Piotra - sekretarza księdza prałata Grzegorza Karolaka, któremu jestem bardzo wdzięczna za zaproszenie do kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła - nie poradziłabym sobie z jednoczesnym rozliczaniem się z nabywającymi książki i pisaniem dedykacji.
Tłum, który mnie otoczył, czekał cierpliwie, a pan Piotr ustawiał wszystkich, przyjmował i wydawał należność, dyrygował ruchem i zadbał o jaki taki porządek - bardzo dziękuję za tę pomoc, opiekę podczas prezentacji i rozprowadzania książek.
Przy takiej ilości chętnych czytelników nie było, niestety, zbyt wiele czasu na rozmowy, choć docierały do mnie informacje o rodzinach - dzieciach, wnukach, rodzicach, dziadkach - zgodnie z tym, o jaką treść proszono przy wpisywaniu dedykacji. Gdy tylko ktoś próbował powiedzieć coś więcej, podzielić się świadectwem swojego życia, pozostałe osoby czekające na swoją kolej, prosiły, żeby nie przedłużać ze względu na ilość chętnych, musiałam więc ograniczyć się do słuchania krótkich informacji. Choć i tak, pod koniec, gdy większość odeszła już z książkami, z wpisanymi dedykacjami, udało mi się wysłuchać kilku osób.
Najczęściej powtarzał się wpisy dla całych rodzin, lub państwo nabywający książkę prosili o dedykację bezpośrednio dla siebie, z imionami lub również z nazwiskami.
Było kilka próśb o wpis dla dzieci, wnuków - w tym od kochającej babci i dziadka dla wnuczki Natalki, która skończyła właśnie cztery miesiące
Pani Maria poprosiła o zadedykowanie książki jej samej - cieszyła się, że "Zwiastunowi z Gór"
będzie pięknym upominkiem urodzinowo-imieninowym - urodziła się 14 sierpnia, a 15, dzień promocji książki, był dniem jej imienin.
Jedna z pań wraz ze swoim mężem właśnie tego dnia obchodziła sześćdziesiątą Rocznicę Ślubu - z całego serca pogratulowałam i wpisałam najpiękniejsze życzenia  :)
O wpis dla swojego kolegi poprosiła kobieta w średnim wieku - była to dedykacja w piętnastolecie trzeźwości :)
W niedzielę 17 sierpnia, w Nieszawie też było bardzo pięknie. 
Nieszawa to miasto z bardzo ciekawą historią - warto tu przyjechać, wstąpić do pięknego kościoła farnego nad Wisłą, zwiedzić Klasztor Franciszkanów z XV wieku
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/15788,nieszawa-zespol-klasztoru-franciszkanow.html
i kościół na Przypuście z XIV wieku
http://www.parafia-nieszawa.pl/kosciolnaprzypuscie.php
W niedzielę w Nieszawie pojawiło się dwóch księży-gości, którzy przebywają na turnusie rehabilitacyjnym w Ciechocinku - to ksiądz Janusz i ksiądz Eugeniusz z Warmii i Mazur.
Zostali na Mszę Świętą o godz.11.00, jako celebransi razem z księdzem Grzegorzem Molewskim, proboszczem parafii Świętej Jadwigi Śląskiej w Nieszawie.
Dziękuję z całego serca księdzu Grzegorzowi za życzliwe zaproszenie, wspaniałą opiekę w dniu prezentacji - księża Janusz i
Eugeniusz, zainteresowani moim świadectwem, nabyli po dwa egzemplarze "Zwiastunowi z Gór" z dedykacjami dla siebie i kolegów - może z czasem pojadę z książkami także na Warmię i Mazury - bardzo bym chciała.
Wśród zainteresowanych wspomnieniami z Pierwszej Oazy w Rzymie znalazły się także siostry ze zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej, zwane serafitkami.
W Nieszawie jest jeden z domów zakonnych, a około dwudziestu sióstr serafitek z kilku prowincji właśnie 17 sierpnia przyjechało do miasteczka nad Wisłą w ramach wycieczki - zwiedzały, między innymi, Toruń, Ciechocinek, Włocławek. Siostry uczestniczyły w Mszy Świętej o godz.16.00, zaciekawiło je moje świadectwo i zaopatrzyły się w kilka egzemplarzy książki.
Jedenastoletnia Oleńka postanowiła podarować "Zwiastunowi z Gór" swojemu Tacie, Kazimierzowi, w dniu jego czterdziestych czwartych urodzin, które przypadały właśnie 17 sierpnia.
Bardzo ciekawe świadectwo opowiedziała pani Dorota - poprosiła o książkę z dedykacją dla siebie i podzieliła się ze mną przeżyciami związanymi z pielgrzymką do Włoch na uroczystość Kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII.
Dorota zawsze marzyła o tym, żeby pojechać do Rzymu - nie udało się jej być tam za życia naszego Ojca Świętego, nie pojechała także na Beatyfikację.
Wreszcie, w kwietniu tego roku, wyruszyła z grupą pielgrzymkową na Kanonizację. Pielgrzymi nie mieli miejsc zarezerwowanych na Placu Świętego Piotra - podczas Mszy Świętej znaleźli się w pewnej odległości od centrum wydarzeń, w pobliżu Zamku Świętego Anioła. Docierał tam dźwięk, możliwe, że również obraz na telebimach - Dorota nie rozglądała się, nie próbowała nawet zbliżyć się do miejsca, gdzie był ekran, wystarczyło jej, że słyszała słowa, treści wypowiadane przez papieża Franciszka.
Usiadła w jakimś miejscu, zakryła twarz dłońmi i zasłuchana w tekst płynący  z Placu Świętego Piotra, cicho modliła się w swoim sercu.
I przyszedł taki moment, że poczuła głębię tej modlitwy, ogarnięta wewnętrznym spokojem i szczęściem, wyciszona, uniesiona chwilą Kanonizacji, zanurzyła się jakby w Świętości Jana Pawła Wielkiego, poczuła, że On jest blisko, tuż obok, że promieniuje światłem, ciepłem Dobra, Miłości. Opowiadając mi swoje doświadczenie, Dorota określiła, że poczuła się tak, jakby spotkała się sam na sam z Janem Pawłem II.
Kiedy dzieliła się ze mną tym pięknym świadectwem, uśmiechała się łagodnie, a z jej oczu płynęły łzy wzruszenia - wciąż na nowo przeżywa tamto doświadczenie i czuje bliskość Ojca Świętego - modli się i mówi do Niego. Dorota marzyła także o tym, żeby uczestnicząc we Mszy Świętej w Wiecznym Mieście chociaż raz przeczytać przy ołtarzu przynajmniej jedno wezwanie z modlitwy wiernych. Gdy pielgrzymi, wśród których się znalazła zwiedzili Bazylikę Świętego Pawła za Murami, przygotowywali się do Eucharystii, która tam miała być dla nich odprawiona.
Ksiądz podszedł do Doroty i poprosił, żeby przeczytała obydwie lekcje - spełniło się jej wielkie marzenie - czytała w Rzymie przy ołtarzu więcej niż ośmielała się sobie wyobrazić.
A potem cała grupa pojechała do Manoppello - tam Dorota bardzo mocno przeżyła spotkanie 
z Wizerunkiem Twarzy Pana Jezusa odbitym na Chuście, którą po ukrzyżowaniu, była owinięta 
w grobie głowa Chrystusa.
http://www.manoppello.eu/index.php?go=historia
Takie to były piękne dni i spotkania z ludźmi w Ciechocinku i w Nieszawie.
 
  






W najbliższą niedzielę, 24 sierpnia, czeka mnie szczególne spotkanie - w Puszczykowie koło Poznania - czekają na mnie odnalezieni po 35 latach, które właśnie teraz, w sierpniu, mijają od Pierwszej Oazy w Rzymie, oazowicze - jadę już w czwartek, żeby mieć dosyć czasu na rozmowy, wspomnienia z Piotrem-Tatusiem, który odszukał mnie dzięki książce "Zwiastunowi z Gór" :)))
Pozdrawiam serdecznie,                                                                                           Joasia Jurkiewicz

czwartek, 14 sierpnia 2014

Serdecznie zapraszam na spotkania ze mną i książką "Zwiastunowi z Gór" 15 sierpnia w Ciechocinku oraz 17 sierpnia w Nieszawie,
Joasia Jurkiewicz

Zakopane-Cyrhla

Miniona niedziela, 10 sierpnia, wiązała się dla mnie z uczestniczeniem we wszystkich Mszach Świętych i prezentacją moich wspomnień "Zwiastunowi 
z Gór" w kościele Miłosierdzia Bożego 
w Zakopanem-Cyrhli i w kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jaszczurówce.
Znów przeżyłam piękny, wartościowy dzień pełen radosnych spotkań z przyszłymi czytelnikami.
Pogoda od rana sprzyjała dobremu nastrojowi - słońce, lekki powiew wiatru, umiarkowanie ciepło, powietrze rześkie po nocnym deszczu, w oddali doskonale widoczne, ostre kontury Orlej Perci z moją ulubioną Przełęczą Krzyżne i Świnicą.
Gdyby nie promocja moich wspomnień, wstałabym o godzinę wcześniej, założyła zupełnie inny strój, buty odpowiednie do pokonywania górskich szlaków i byłabym w drodze do Hali Gąsienicowej przez Skupniów Upłaz, a potem dalej, Krzyżne lub Świnica, a może Przełęcz Zawrat
Czekało mnie jednak inne zadanie.
Ksiądz proboszcz Mirosław przyjął mnie z wielką życzliwością, jest otwarty i opiekuńczy - jestem księdzu bardzo wdzięczna, czułam się w kościele, w Ośrodku Rekolekcyjnym, jak w domu.
Podczas pierwszej Mszy Świętej, jak zwykle, poprosiłam o możliwość czytania lekcji - uzgodniliśmy drugie czytanie. Na koniec, tak jak najczęściej bywa, po ogłoszeniach, przed Błogosławieństwem, mówiłam krótkie świadectwo o spotkaniu ze Świętym Janem Pawłem II podczas Pierwszej Oazy 
w Rzymie. Wśród osób, które rano zainteresowały się książką była pani Marysia, która poprosiła 
o wpis dla swojego chorego Taty, Józefa - z nadzieją, że słowa Ojca Świętego, wspomnienia bliskich spotkań będą go podtrzymywać na duchu w trudnych chwilach.
Podeszli po książkę Bernardetta i Andrzej z Radomia - małżeństwo oazowiczów - pełni wewnętrznej radości poprosili o dedykację dla całej rodziny i przedstawili sześcioro swoich dzieci - wspaniała, roześmiana gromadka - najstarsza, myślę, że szesnastoletnia Monika, Kamil, Kinga, Marcin, Mateusz i niespełna roczna Klara.
Po Mszy Świętej o godz.10.00 w kaplicy w Jaszczurówce, między innymi, poprosili o książkę 
z dedykacją rodzice z siedemnastoletnim synem, Miłoszem - chłopiec jest chory, niepełnosprawny, przypuszczam, że to porażenie mózgowe. Przywitałam się z Miłoszem, uśmiechnięty podał rękę - bardzo lubi czytać, pierwszy raz przyjechał w góry, bardzo podobają mu się Tatry, choć ogląda je tylko z dolin, jest radosny, nie poddaje się chorobie.
Kobieta w średnim wieku z miasta Ozimek koło Opola nabyła trzy egzemplarze - jeden dla
dwudziestotrzyletniej córki, Aleksandry Marii, która studiuje, jeździ po świecie, aktualnie dokształca się we Włoszech, właśnie jest na chwilę w Polsce, zaraz wyjeżdża - mama ucieszyła się, że może dać jej w upominku książkę z moimi osobistymi wspomnieniami, ze słowami Jana Pawła II;
- w drugim egzemplarzu poprosiła o wpis dla siebie, a w trzecim dla swojego niepełnosprawnego brata, Adama, który bardzo lubi czytać, chce jak najwięcej wiedzieć o Ojcu Świętym.
Podszedł mężczyzna około sześćdziesięciu lat 
i zapytał,  czy mówię po niemiecku lub angielsku - zaskoczona odpowiedziałam, że trochę po angielsku . Rozmawialiśmy około piętnastu minut - mimo, że niewiele rozumie po polsku, Horst uważnie słuchał mojego emocjonalnego świadectwa, wzruszył się - zapytał, czy dobrze zrozumiał, że treść książki wiąże się z osobą Jana Pawła II - nakreśliłam krótko, jak umiałam po angielsku, 
o czym napisałam, jakie wydarzenia są ujęte 
w treści - Horst powiedział, że jest Niemcem, mieszka w Bremen jego żoną jest Polka, Barbara Maria i właśnie dla niej chce prosić o dedykację. Ona jest katoliczką, a on protestantem - stwierdził, że z upływem lat, coraz bliższy jest mu kościół katolicki. Jest zachwycony polskimi Tatrami.
Poprosił o kontakt ze mną dla Barbary, zrobił kilka fotografii, pożegnał się, z uśmiechem całując moją dłoń. 
W południe, po Mszy o 11.30 w kościele na Cyrhli, przychodziło po książki wiele rodzin z dziećmi - rodzice, dziadkowie. Na zewnątrz rozszalała się burza - w górach grzmiało, przez otwarte drzwi kościoła widziałam bardzo silną ulewę - grzmoty, wiatr, ściana deszczu trwały około godziny, potem powoli wszystko się uspokoiło, a z upływem kolejnej godziny znów zaświeciło słońce.
W czasie burzy, w przedsionku kościoła, zgromadził się wokół mnie i stolika z książkami spory tłumek.
Pan Jan Skupień - góral, poeta piszący o Matce Bożej i Janie Pawle II, korespondent Związku Podhalan przyjechał ze Stanów Zjednoczonych - nabył "Zwiastunowi z Gór", powiedział kilka zdań o sobie, poprosił o dedykację.
Dla całej rodziny nabył książkę góral z Cyrhli, pan Walkosz-Jędral, poprosiła także o dedykację dla siebie rodowita góralka z rodu Stachoniów.
Mała, pięcio-sześcioletnia Zosia z rodzicami i dorastającą siostrą, Anią, uważnie przyglądały się, gdy wpisywałam dedykację dla całej rodziny - obie dziewczynki czynnie uczestniczą w życiu kościoła, należą do młodzieżowych wspólnot katolickich.
Wypogodziło się i wierni zaczęli wychodzić z kościoła - zostali państwo z dwiema dziewczynkami - przyjechali z Warszawy, babcia 
i dziadek z wnuczkami, młodszą Łucją i starszą, Amelią. Uśmiechy, ciepłe słowa - ze wzruszeniem mówili o Ojcu Świętym, chcą przekazywać właściwe wartości swoim wnuczkom - dziewczynki uważnie wpatrują się i słuchają dorosłych.
Pani Helena, babcia Łucji i Amelii, wspomniała, że pisze historię całej rodziny, opisuje wszystkie ważniejsze fakty, wydarzenia, żeby dzieci i wnuki znały swoje korzenie.
Długo czekała, obserwowała mnie uważnie, w końcu podeszła bardzo wzruszona pani Jola - wpisałam dedykację dla jej syna. Patrzyła na mnie i prawie bez przerwy z jej oczu płynęły łzy - jest z Cyrhli, mieszka w tej parafii, ale zwykle idzie na Mszę Świętą do innego kościoła. Powiedziała, że tego dnia, sama nie wiedząc dlaczego, przyszła tutaj - teraz uświadomiła sobie, że po pierwsze, po książkę, ale nie tylko. Jola jest historykiem sztuki, pracuje w Teatrze Witkacego w Zakopanem, gdzie zajmuje się oprawą plastyczną przedstawień - miała przyjaciółkę, również aktorkę, Martę Szmigielską. Marta cztery lata temu odeszła z tego świata, przyczyną była choroba. Jola zobaczyła mnie 
i usłyszała moje świadectwo -  w jej oczach jestem tak podobna do Marty, że można się pomylić - nie tylko twarz, ale sylwetka, barwa głosu, uśmiech, gesty. To niewiarygodne - może rzeczywiście tak jest - Marta urodziła się w tym samym roku, co ja - z tego,
co usłyszałam, podobieństwo jest uderzające.
Jola bardzo zainteresowała się książką - wspomnieniami z Pierwszej Oazy w Rzymie, ma nadzieję, że będziemy w kontakcie.
Wieczorem, w Jaszczurówce poprosił o dedykację w książce, w dniu swoich trzydziestych piątych urodzin, pan Krzysztof z żoną Kasią 
i dziewięcioletnim synem, Marcelim - bardzo miłe spotkanie, wzruszające.
Podczas Mszy Świętej w kaplicy prowadziła śpiew kobieta w średnim wieku, pani Marlena - tam nie ma organów i śpiewa się bez instrumentu. Potem przyszła po książkę - zaskoczyło mnie bardzo to, co usłyszałam - powiedziała, bardzo wzruszona, że też miała pojechać wówczas do Rzymu, uczestniczyć w tej Oazie. Jest o rok młodsza ode mnie, starała się 
o paszport mając wtedy zgodę rodziców. Była aktywną "oazowiczką", uczestniczyła w spotkaniach modlitewnych i pogłębiających wiedzę, wiarę, jeździła na wakacyjne rekolekcje oazowe.
Nie udało jej się wyjechać, miała duże problemy 
w biurze paszportowym, w rezultacie nie dostała paszportu.Marlena jest pierwszą osobą, którą poznałam osobiście spośród tych stu osiemdziesięciu, którzy
wtedy, w sierpniu 1979 roku, bardzo chcieli pojechać na  Oazę do Rzymu i nie udało im się.
Z tego, co pamiętam, z całej Polski było chętnych trzysta osób, paszporty i pozwolenie na wyjazd udało się uzyskać tylko stu dwudziestu, wśród których miałam szczęście się znaleźć. 
Mam nadzieję, że Marlena odezwie się do mnie po przeczytaniu "Zwiastunowi z Gór" i podzieli się swoimi wrażeniami.
Pan Mariusz pełni funkcję kościelnego na Cyrhli - także nabył książkę, wieczorem, po ostatniej Mszy
Świętej, poprosił o dedykację dla całej rodziny - żona, Ania i czwórka dzieci - przyszli do kościoła na 19.00. Mieszkali kiedyś w Łodzi, moim miejscu urodzenia i zamieszkania - w 2002 roku wyprowadzili się na Cyrhlę i zostali - tutaj urodziły się dzieci - Wojtek, Helena, Grześ i mały Szymon - są radośni, serdeczni -starają się żyć według właściwych wartości. Mam nadzieję, że treści zawarte w książce "Zwiastunowi z Gór" będą dobrze odebrane przez rodziców i przez dzieci, że słowa Jana Pawła II powiedziane do naszej grupy oazowej w sierpniu 1979 roku, w Ogrodach Castel Gandolfo dotrą do jak największej ilości osób i będą im drogowskazem, światłem.
Na następne dwa spotkania zapraszam 15 i 17 sierpnia do Ciechocinka i Nieszawy,  
                                                                                                                      Joasia Jurkiewicz