Miniona
niedziela, 10 sierpnia, wiązała się dla mnie z uczestniczeniem we
wszystkich Mszach Świętych i prezentacją moich wspomnień "Zwiastunowi
z Gór" w kościele Miłosierdzia Bożego
w Zakopanem-Cyrhli i w kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jaszczurówce.
Znów przeżyłam piękny, wartościowy dzień pełen radosnych spotkań z przyszłymi czytelnikami.z Gór" w kościele Miłosierdzia Bożego
w Zakopanem-Cyrhli i w kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jaszczurówce.
Pogoda
od rana sprzyjała dobremu nastrojowi - słońce, lekki powiew wiatru,
umiarkowanie ciepło, powietrze rześkie po nocnym deszczu, w oddali
doskonale widoczne, ostre kontury Orlej Perci z moją ulubioną Przełęczą
Krzyżne i Świnicą.
Gdyby
nie promocja moich wspomnień, wstałabym o godzinę wcześniej, założyła
zupełnie inny strój, buty odpowiednie do pokonywania górskich szlaków i
byłabym w drodze do Hali Gąsienicowej przez Skupniów Upłaz, a potem
dalej, Krzyżne lub Świnica, a może Przełęcz Zawrat
Czekało mnie jednak inne zadanie.
Ksiądz
proboszcz Mirosław przyjął mnie z wielką życzliwością, jest otwarty i
opiekuńczy - jestem księdzu bardzo wdzięczna, czułam się w kościele, w
Ośrodku Rekolekcyjnym, jak w domu.
Podczas pierwszej Mszy Świętej, jak zwykle, poprosiłam o możliwość czytania lekcji - uzgodniliśmy drugie czytanie. Na
koniec, tak jak najczęściej bywa, po ogłoszeniach, przed Błogosławieństwem, mówiłam krótkie
świadectwo o spotkaniu ze Świętym Janem Pawłem II podczas Pierwszej Oazy
w Rzymie. Wśród osób, które rano zainteresowały się książką była pani Marysia, która poprosiła
o wpis dla swojego chorego Taty, Józefa - z nadzieją, że słowa Ojca Świętego, wspomnienia bliskich spotkań będą go podtrzymywać na duchu w trudnych chwilach.
w Rzymie. Wśród osób, które rano zainteresowały się książką była pani Marysia, która poprosiła
o wpis dla swojego chorego Taty, Józefa - z nadzieją, że słowa Ojca Świętego, wspomnienia bliskich spotkań będą go podtrzymywać na duchu w trudnych chwilach.
Podeszli
po książkę Bernardetta i Andrzej z Radomia - małżeństwo oazowiczów -
pełni wewnętrznej radości poprosili o dedykację dla całej rodziny i
przedstawili sześcioro swoich dzieci - wspaniała, roześmiana gromadka -
najstarsza, myślę, że szesnastoletnia Monika, Kamil, Kinga, Marcin,
Mateusz i niespełna roczna Klara.
Po
Mszy Świętej o godz.10.00 w kaplicy w Jaszczurówce, między innymi,
poprosili o książkę
z dedykacją rodzice z siedemnastoletnim synem, Miłoszem - chłopiec jest chory, niepełnosprawny, przypuszczam, że to porażenie mózgowe. Przywitałam się z Miłoszem, uśmiechnięty podał rękę - bardzo lubi czytać, pierwszy raz przyjechał w góry, bardzo podobają mu się Tatry, choć ogląda je tylko z dolin, jest radosny, nie poddaje się chorobie.
z dedykacją rodzice z siedemnastoletnim synem, Miłoszem - chłopiec jest chory, niepełnosprawny, przypuszczam, że to porażenie mózgowe. Przywitałam się z Miłoszem, uśmiechnięty podał rękę - bardzo lubi czytać, pierwszy raz przyjechał w góry, bardzo podobają mu się Tatry, choć ogląda je tylko z dolin, jest radosny, nie poddaje się chorobie.
Kobieta
w średnim wieku z miasta Ozimek koło Opola nabyła trzy egzemplarze
- jeden dla
dwudziestotrzyletniej córki, Aleksandry Marii, która studiuje, jeździ po świecie, aktualnie dokształca się we Włoszech, właśnie jest na chwilę w Polsce, zaraz wyjeżdża - mama ucieszyła się, że może dać jej w upominku książkę z moimi osobistymi wspomnieniami, ze słowami Jana Pawła II;
dwudziestotrzyletniej córki, Aleksandry Marii, która studiuje, jeździ po świecie, aktualnie dokształca się we Włoszech, właśnie jest na chwilę w Polsce, zaraz wyjeżdża - mama ucieszyła się, że może dać jej w upominku książkę z moimi osobistymi wspomnieniami, ze słowami Jana Pawła II;
-
w drugim egzemplarzu poprosiła o wpis dla siebie, a w trzecim dla
swojego niepełnosprawnego brata, Adama, który bardzo lubi czytać, chce
jak najwięcej wiedzieć o Ojcu Świętym.
Podszedł
mężczyzna około sześćdziesięciu lat
i zapytał, czy mówię po niemiecku lub angielsku - zaskoczona odpowiedziałam, że trochę po angielsku . Rozmawialiśmy około piętnastu minut - mimo, że niewiele rozumie po polsku, Horst uważnie słuchał mojego emocjonalnego świadectwa, wzruszył się - zapytał, czy dobrze zrozumiał, że treść książki wiąże się z osobą Jana Pawła II - nakreśliłam krótko, jak umiałam po angielsku,
o czym napisałam, jakie wydarzenia są ujęte
w treści - Horst powiedział, że jest Niemcem, mieszka w Bremen jego żoną jest Polka, Barbara Maria i właśnie dla niej chce prosić o dedykację. Ona jest katoliczką, a on protestantem - stwierdził, że z upływem lat, coraz bliższy jest mu kościół katolicki. Jest zachwycony polskimi Tatrami.
Poprosił o kontakt ze mną dla Barbary, zrobił kilka fotografii, pożegnał się, z uśmiechem całując moją dłoń.
i zapytał, czy mówię po niemiecku lub angielsku - zaskoczona odpowiedziałam, że trochę po angielsku . Rozmawialiśmy około piętnastu minut - mimo, że niewiele rozumie po polsku, Horst uważnie słuchał mojego emocjonalnego świadectwa, wzruszył się - zapytał, czy dobrze zrozumiał, że treść książki wiąże się z osobą Jana Pawła II - nakreśliłam krótko, jak umiałam po angielsku,
o czym napisałam, jakie wydarzenia są ujęte
w treści - Horst powiedział, że jest Niemcem, mieszka w Bremen jego żoną jest Polka, Barbara Maria i właśnie dla niej chce prosić o dedykację. Ona jest katoliczką, a on protestantem - stwierdził, że z upływem lat, coraz bliższy jest mu kościół katolicki. Jest zachwycony polskimi Tatrami.
Poprosił o kontakt ze mną dla Barbary, zrobił kilka fotografii, pożegnał się, z uśmiechem całując moją dłoń.
W południe, po Mszy o 11.30 w kościele na Cyrhli, przychodziło po książki wiele rodzin z dziećmi - rodzice, dziadkowie. Na
zewnątrz rozszalała się burza - w górach grzmiało, przez otwarte drzwi
kościoła widziałam bardzo silną ulewę - grzmoty, wiatr, ściana deszczu
trwały około godziny, potem powoli wszystko się uspokoiło, a z upływem
kolejnej godziny znów zaświeciło słońce.
W czasie burzy, w przedsionku kościoła, zgromadził się wokół mnie i stolika z książkami spory tłumek.
Pan
Jan Skupień - góral, poeta piszący o Matce Bożej i Janie Pawle II,
korespondent Związku Podhalan przyjechał ze Stanów Zjednoczonych - nabył
"Zwiastunowi z Gór", powiedział kilka zdań o sobie, poprosił o
dedykację.
Dla
całej rodziny nabył książkę góral z Cyrhli, pan Walkosz-Jędral,
poprosiła także o dedykację dla siebie rodowita góralka z rodu
Stachoniów.
Mała,
pięcio-sześcioletnia Zosia z rodzicami i dorastającą siostrą, Anią,
uważnie przyglądały się, gdy wpisywałam dedykację dla całej rodziny -
obie dziewczynki czynnie uczestniczą w życiu kościoła, należą do
młodzieżowych wspólnot katolickich.
Wypogodziło się i wierni zaczęli wychodzić z kościoła - zostali państwo z dwiema dziewczynkami - przyjechali z Warszawy, babcia
i dziadek z wnuczkami, młodszą Łucją i starszą, Amelią. Uśmiechy, ciepłe słowa - ze wzruszeniem mówili o Ojcu Świętym, chcą przekazywać właściwe wartości swoim wnuczkom - dziewczynki uważnie wpatrują się i słuchają dorosłych.
Wypogodziło się i wierni zaczęli wychodzić z kościoła - zostali państwo z dwiema dziewczynkami - przyjechali z Warszawy, babcia
i dziadek z wnuczkami, młodszą Łucją i starszą, Amelią. Uśmiechy, ciepłe słowa - ze wzruszeniem mówili o Ojcu Świętym, chcą przekazywać właściwe wartości swoim wnuczkom - dziewczynki uważnie wpatrują się i słuchają dorosłych.
Pani
Helena, babcia Łucji i Amelii, wspomniała, że pisze historię całej
rodziny, opisuje wszystkie ważniejsze fakty, wydarzenia, żeby dzieci i
wnuki znały swoje korzenie.
Długo
czekała, obserwowała mnie uważnie, w końcu podeszła bardzo wzruszona
pani Jola - wpisałam dedykację dla jej syna. Patrzyła na mnie i prawie
bez przerwy z jej oczu płynęły łzy - jest z Cyrhli, mieszka w tej
parafii, ale zwykle idzie na Mszę Świętą do innego kościoła.
Powiedziała, że tego dnia, sama nie wiedząc dlaczego, przyszła tutaj -
teraz uświadomiła sobie, że po pierwsze, po książkę, ale nie tylko. Jola jest historykiem sztuki, pracuje w Teatrze Witkacego w Zakopanem, gdzie zajmuje się oprawą plastyczną przedstawień - miała
przyjaciółkę, również aktorkę, Martę Szmigielską. Marta cztery lata temu
odeszła z tego świata, przyczyną była choroba. Jola
zobaczyła mnie
i usłyszała moje świadectwo - w jej oczach jestem tak podobna do Marty, że można się pomylić - nie tylko twarz, ale sylwetka, barwa głosu, uśmiech, gesty. To niewiarygodne - może rzeczywiście tak jest - Marta urodziła się w tym samym roku, co ja - z tego,
i usłyszała moje świadectwo - w jej oczach jestem tak podobna do Marty, że można się pomylić - nie tylko twarz, ale sylwetka, barwa głosu, uśmiech, gesty. To niewiarygodne - może rzeczywiście tak jest - Marta urodziła się w tym samym roku, co ja - z tego,
Jola bardzo zainteresowała się książką - wspomnieniami z Pierwszej
Oazy w Rzymie, ma nadzieję, że będziemy w kontakcie.
Wieczorem,
w Jaszczurówce poprosił o dedykację w książce, w dniu swoich
trzydziestych piątych urodzin, pan Krzysztof z żoną Kasią
i dziewięcioletnim synem, Marcelim - bardzo miłe spotkanie, wzruszające.
i dziewięcioletnim synem, Marcelim - bardzo miłe spotkanie, wzruszające.
Podczas
Mszy Świętej w kaplicy prowadziła śpiew kobieta w średnim wieku, pani
Marlena - tam nie ma organów i śpiewa się bez instrumentu. Potem
przyszła po książkę - zaskoczyło mnie bardzo to, co usłyszałam -
powiedziała, bardzo wzruszona, że też miała pojechać wówczas do Rzymu,
uczestniczyć w tej Oazie.
Jest o rok młodsza ode mnie, starała się
o paszport mając wtedy zgodę rodziców. Była aktywną "oazowiczką", uczestniczyła w spotkaniach modlitewnych i pogłębiających wiedzę, wiarę, jeździła na wakacyjne rekolekcje oazowe.
o paszport mając wtedy zgodę rodziców. Była aktywną "oazowiczką", uczestniczyła w spotkaniach modlitewnych i pogłębiających wiedzę, wiarę, jeździła na wakacyjne rekolekcje oazowe.
Nie udało jej się wyjechać, miała duże problemy
w biurze paszportowym, w rezultacie nie dostała paszportu.Marlena jest pierwszą osobą, którą poznałam osobiście spośród tych stu osiemdziesięciu, którzy
w biurze paszportowym, w rezultacie nie dostała paszportu.Marlena jest pierwszą osobą, którą poznałam osobiście spośród tych stu osiemdziesięciu, którzy
wtedy, w sierpniu 1979 roku, bardzo chcieli
pojechać na Oazę do Rzymu i nie udało im się.
Z tego, co pamiętam, z całej Polski było chętnych trzysta osób, paszporty i pozwolenie na wyjazd udało się uzyskać tylko stu dwudziestu, wśród których miałam szczęście się znaleźć. Mam nadzieję, że Marlena odezwie się do mnie po przeczytaniu "Zwiastunowi z Gór" i podzieli się swoimi wrażeniami.
Z tego, co pamiętam, z całej Polski było chętnych trzysta osób, paszporty i pozwolenie na wyjazd udało się uzyskać tylko stu dwudziestu, wśród których miałam szczęście się znaleźć. Mam nadzieję, że Marlena odezwie się do mnie po przeczytaniu "Zwiastunowi z Gór" i podzieli się swoimi wrażeniami.
Pan
Mariusz pełni funkcję kościelnego na Cyrhli - także nabył książkę,
wieczorem, po ostatniej Mszy
Świętej, poprosił o dedykację dla całej
rodziny - żona, Ania i czwórka dzieci - przyszli do kościoła na 19.00. Mieszkali
kiedyś w Łodzi, moim miejscu urodzenia i zamieszkania - w 2002 roku
wyprowadzili się na Cyrhlę i zostali - tutaj urodziły się dzieci -
Wojtek, Helena, Grześ i mały Szymon - są radośni, serdeczni -starają się
żyć według właściwych wartości. Mam nadzieję, że treści zawarte w
książce "Zwiastunowi z Gór" będą dobrze odebrane przez rodziców i przez
dzieci, że słowa Jana Pawła II powiedziane do naszej grupy oazowej w sierpniu
1979 roku, w Ogrodach Castel Gandolfo dotrą do jak największej ilości
osób i będą im drogowskazem, światłem.
Na następne dwa spotkania zapraszam 15 i 17 sierpnia do Ciechocinka i Nieszawy,
Joasia Jurkiewicz
Joasia Jurkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz