Zbliża się do końca miesiąc kwiecień, minęły Święta Zmartwychwstania Pańskiego i Niedziela Miłosierdzia - za chwilę maj :) Wiosna w pełni, choć cały czas jest raczej chłodno, niska, jak na tę porę roku, temperatura i ciężkie, szare chmury siąpiące zimnym deszczem nie zachęcają do spacerów. Jednak drzewa i krzewy, trawniki, łąki i pola okryły się zielenią i cieszą oczy różnorodnymi jej odcieniami - od jaśniutkiego seledynu z lekkim prześwitem cytrynowym, przez ciemniejsze barwy mięty, malachitu, aż do całej palety jasnych i ciemniejszych odcieni szmaragdowych. Kwitną w trawie żółciutkie, nasycone ciepłą, pomarańczową barwą mlecze, okryły się złocistym kwieciem forsycje, zaś leśną ściółkę zdobią białe zawilce, błękitne przylaszczki, fiołkowy barwinek :) Ogródki przy domach aż kipią czerwonymi i żółtymi tulipanami, żonkilami i białymi narcyzami :) W trawie, w krzakach i drzewach uwijają się ptaszki, pracowicie zbierając źdźbła wysuszonych traw, patyczki, nawołując się śpiewnie budują lub naprawiają gniazda :) Mimo przenikliwego zimna i
deszczu wszystko wokół budzi się do życia - w zwiewnej, seledynowo-błękitnej sukni ozdobionej bukiecikami fiołków nadeszła i objęła swe panowanie urocza Pani Wiosna :)
Wspominam dzisiaj równie piękne, jak nasze wiosenne, pejzaże - kolejny raz wracam do listopadowych dni spędzonych z niewielką grupą odnalezionych po latach kolegów z Pierwszej Oazy Rzymskiej w Rzymie i innych cudownych, świętych miejscach. Pogoda dopisała nam wspaniale - tylko dwa razy zmoczył nas deszcz, dni były słoneczne, ciepłe, w drugiej połowie listopada temperatura sięgała 18-20 stopni Celsjusza. Gdy w Polsce panowały już jesienne słoty i chłody, we Włoszech drzewa i krzewy zieleniły się jak w środku lata :) W grudniu i w marcu opowiedziałam o pierwszych trzech dniach w Wiecznym Mieście, pokazałam Subiaco i Mentorellę. Dzisiaj wracam do 21 listopada 2016 roku - o świcie wyruszyliśmy samochodami do odległego o prawie 190 kilometrów od Rzymu Manopello, zaś stamtąd w kierunku wybrzeża Adriatyku, do położonego ponad 200 kilometrów dalej San Giovanni Rotondo. Ta wspaniała wyprawa została zrealizowana dzięki naszemu koledze, Piotrowi nazywanemu na Rzymskiej Oazie Tatusiem - to on wpadł na pomysł odwiedzenia świętych miejsc, do których nie dotarliśmy w sierpniu 1979 roku i precyzyjnie zaplanował długą podróż. Tego dnia pokonaliśmy ponad 800 kilometrów - z Rzymu wyjechaliśmy o godzinie 5.00 rano, a wróciliśmy na Via Nomentana około godziny 21.00 - warto było :)))

https://milujciesie.org.pl/chusta-z-manopello.html
http://adonai.pl/wielkanoc/?id=31

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz