czwartek, 28 sierpnia 2014

Puszczykowo koło Poznania

Witam -
wiele radosnych chwil wiąże się z promowaniem "Zwiastunowi z Gór" -


- już to, że dane mi jest dzielić się z innymi ludźmi świadectwem ze spotkań z Ojcem Świętym, Matką Teresą, z przebywania, tak bardzo bliskiego, ze Świętymi w atmosferze Wiecznego Miasta, Castel Gandolfo, Asyżu, Mentorelli, Monte Cassino - jest dla mnie darem.
Za każdym razem, gdy spotykam się z przyszłymi czytelnikami,  przeżywam na nowo tamte wydarzenia - spotkania z sierpnia 1979 roku, które nie straciły nic na blasku,

a wręcz przeciwnie, są coraz bardziej wyraziste, ubogacają wciąż na nowo, ukazują właściwe wartości. Dodatkowym darem są bliskie rozmowy z tymi, których poruszyły wypowiedziane przeze mnie, podczas prezentacji, zdania i chcą przeczytać książkę, poznać ze szczegółami to wszystko, co stało się naszym udziałem, a jednocześnie, wykorzystując chwile, gdy wpisuję dedykacje, dzielą się ze mną świadectwami swojego życia. To wielkie bogactwo, można się wiele nauczyć - często takie  świadectwa pomagają spojrzeć na różne sprawy, te trudne i te radosne, z zupełnie innej perspektywy, niż do tej pory.  
Wróciłam z Poznania i Puszczykowa w poniedziałek, 25 sierpnia, wieczorem - przebywanie tam, to były cudowne, pełne wzruszeń i radości spotkania po 35 latach z Piotrem-Tatusiem z naszej cudownej Oazy Rzymskiej i dodatkowa niespodzianka - również z Poznania jest kolejny rzymski oazowicz zaprzyjaźniony z Piotrem, przybył specjalnie na spotkanie skracając urlop w Tatrach, Jurek Wolski - radosne powitania, wspomnienia, wspomnienia bez końca - przeglądanie zdjęć, notatek 
i znów wspominanie...        
Z Piotrem zwanym w Rzymie, podczas Oazy, Tatusiem - 
25 sierpnia 2014 roku
w Poznaniu - spotkanie 
w 35 lat po Pierwszej Oazie Rzymskiej III-go stopnia 







Sierpień 1979 roku - w Rzymie - od lewej: 
Joasia zwana Królikiem, czyli ja, Piotr "Tatuś" 
i Agata       




 25 sierpnia 2014 roku w Poznaniu - od lewej: Piotr, ja, Jurek - kolejny odnaleziony oazowicz z Oazy Rzymskiej
W Puszczykowie koło Poznania, gdzie miałam promocję, wynajęłam pokój u s.s.Elżbietanek - przyjęto mnie bardzo ciepło, z otwartym sercem, po domowemu. Siostry są bardzo życzliwe, uczynne, warunki mieszkania świetne - dobrze wiedzieć, że w razie potrzeby, można się tam zatrzymać. Puszczykowo jest bardzo ładnym miasteczkiem położonym około 12 km od Poznania - cisza, spokój, mnóstwo zieleni, wokół sosnowe lasy, szczególny mikroklimat. 
Kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny niewielki, urokliwy, położony na skraju lasu, pośród starych, dużych sosen, ma szczególny, ciepły klimat.

Ksiądz proboszcz, Roman Poźniak przyjął mnie życzliwie, pomógł w sprawach organizacyjnych i, z pomocą swojej Mamy, podczas całej niedzieli zadbał o posiłki 
i wypoczynek. Jestem bardzo wdzięczna księdzu Romanowi i jego Mamie za wielkie serce, wspaniałą, domową atmosferę, opiekę
Znów dane mi było przeżyć piękne spotkania z przyszłymi czytelnikami. 
Większość dedykacji, które wpisywałam w kolejnych egzemplarzach "Zwiastunowi z Gór" była dla osób nabywających książki, z imionami, czasem z wyszczególnieniem wszystkich w rodzinie, lub z nazwiskiem, dla całej rodziny. Niektórzy mówili mi o swoich radosnych pielgrzymkach do Rzymu kilkanaście lat temu, gdy spotykali się podczas audiencji z umiłowanym Janem Pawłem II.
Inni opowiadali o tym, że byli na uroczystości pogrzebowej Ojca Świętego, albo jechali z pielgrzymką do grobu, potem na beatyfikację lub, w kwietniu bieżącego roku, na kanonizację. Modlą się do Świętego Jana Pawła II, proszą 
o wstawiennictwo w różnych swoich sprawach, wierzą głęboko, że On jest cały czas blisko, czuwa, pomaga. Było też kilka szczególnych dedykacji, które zapamiętałam.
Młodzi rodzice z półtoraroczną Małgosią, która wesolutka siedziała w spacerowym wózku i bardzo starała się rozmawiać poprosili o wpis właśnie dla niej, z myślą o tym, aby przybliżać dziecku Postać Jana Pawła II i wartości, które przekazywał.
Każdej niedzieli, gdy jestem w różnych kościołach 
i przedstawiam moje świadectwo, rodzice i dziadkowie maluszków proszą o wpisy dla nich. Niech słowa Świętego Jana Pawła II będą im wskazaniem w drodze, jaką jest życie
Poprosili także o dedykację dla trojga swoich dzieci młodzi rodzice - trzyletniego Jonasza, dwuletniego Eliasza i ośmiotygodniowej Rity chłopcy przywitali się ze mną, podając rączki i na paluszkach pokazywali, ile mają lat. Malutka Rita spała w wózeczku - rodzice 
i dzieci radośni, pełni wewnętrznego ciepła - piękna rodzina.
Państwo w średnim wieku z dobrym, ciepłym uśmiechem i ze łzami w oczach
poprosili o książkę i wpis dla dorosłej córki, Basi - oddaliła się od kościoła, prawd wiary. Rodzice bardzo ją kochają i nie ustają w modlitwie o jej powrót, o dostrzeżenie właściwych wartości 
w życiu.
Iwonka z Puszczykowa, wyglądająca na dwadzieścia pięć lat czterdziestolatka, czekała po Mszy Świętej południowej do końca, aż wszyscy zainteresowani książką, po wpisaniu dedykacji, odejdą. Poprosiła o szczególnie osobisty wpis dla swojej szesnastoletniej córki, Anusi, która pragnęła od dzieciństwa spotkać się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Nie było jej dane, odszedł do Domu Ojca, gdy Ania była zbyt mała, aby w pełni rozumieć przesłanie. Iwonka modli się do Świętego Jana Pawła II, aby czuwał nad córką, prowadził ją przez zawiłości życia, żeby odczuwała w sercu Jego obecność, opiekę. Opowiedziała, w wielkim skrócie, o ważnych chwilach swojego życia i zgodziła się, abym o tym w kilku zdaniach napisała. Tuż po urodzeniu Iwona była odrzucona przez własną mamę, a kiedy ta trudna sytuacja zmieniła się w dobrym kierunku i mama ją zaakceptowała, przyszła choroba i w wieku ośmiu lat Iwonka została sierotą.
Przez wszystkie młodzieńcze 
i dorosłe lata tkwił w jej sercu ból odrzucenia przez matkę, a następnie osierocenia. Dorosła i założyła własną rodzinę - ma kochającego męża i dzieci. Jest szczęśliwą osobą - sama tak określiła swój stan ducha - jednak czuła przez lata życia w rodzinie, że tkwi w niej cierpienie, jakby nieuleczalna choroba, której nie może przezwyciężyć.
Przyszedł dla niej także czas fizycznej choroby - możliwe, że spowodowanej długoletnim stresem związanym z odrzuceniem przez mamę i sieroctwem. Po jakimś czasie Iwona została uzdrowiona z choroby podczas Mszy Świętej 
u Ojców Jezuitów. Wówczas przeżyła ogromne, radosne uniesienie, wydawało jej się, że wszystkie problemy zniknęły, że jest w pełni uzdrowiona. Jednak cierń odrzucenia tkwił nadal w jej sercu, nie mogła się odnaleźć, choć na zewnątrz wszystko wydawało się być w porządku - szczęśliwa żona i mama - piękna rodzina. Będąc osobą głębokiej wiary, Iwona zaczęła szukać rozwiązania problemu, który gnębił jej duszę i trafiła na rekolekcje ignacjańskie. W niedzielę 24 sierpnia, gdy spotkałyśmy się w kościele w Puszczykowie, właśnie wróciła z takich kilkudniowych rekolekcji szczęśliwa, uzdrowiona duchowo. Opowiedziała o tym, jak odczuła wszechobecną, bezwarunkową obecność Bożej Miłości, jak została przytulona przez Pana Jezusa i zrozumiała, że nie ma nic ważniejszego niż Miłość. Iwonka wie, że mimo odrzucenia przez mamę, nigdy nie odebrano jej Miłości Bożej - zawsze była, jest i będzie kochana, jak każdy z nas. Pan Bóg nie odrzuca - kocha każdą istotę, każde stworzenie i nie ma nic piękniejszego. Iwona teraz jest w pełni szczęśliwa - jak sama mówi, Pan Bóg podszedł do niej, dotknął jej duszy i uleczył.
Drugi raz usłyszałam tak ważne, piękne świadectwo - 6 lipca w Sokolnikach koło Łodzi 
o doświadczeniu bezgranicznej Miłości Bożej opowiedziała mi pani Lidia, teraz Iwonka.
69 egzemplarzy "Zwiastunowi z Gór" znalazło nabywców w Puszczykowie - 
kolejne niedziela ze świadectwem i prezentacją będzie 7 września w kościele Świętego Ojca Pio na Kalonce koło Łodzi.
Wracam na chwilę do wspomnień i spotkania z kolegami z Oazy Rzymskiej, mieszkającymi w Poznaniu. Wspaniale, że dzięki mojej książce odnalazł mnie Piotr "Tatuś" - teraz dowiedziałam się, że to on nas prowadził w tych pierwszych dniach po przylocie do Rzymu. Wiedział, jak się poruszać po Wiecznym Mieście, bo okazało się teraz, podczas rozmów, że pojechał do Rzymu prywatnie już 4 lipca. Był zgłoszony na Oazę, choć w Polsce III stopień robił już w 1976 roku, pojechał prywatnie, za swoje finanse i zatrzymał się na kempingu - zwiedzał. Poznał potem siostrę zakonną, Fabiolę, która pracowała przy przygotowaniach i potem, na Oazie i uczestniczył w organizowaniu naszego pobytu na Via Nomentana 236 u Sióstr Urszulanek Czarnych - dlatego już był, gdy przyjechaliśmy - pierwsza grupa, która przyleciała do Rzymu - i zaprzyjaźnił się z nami
Zaś Jurek Wolski prawie się nie zmienił - on bardzo mocno działa nadal w Ruchu Światło-Życie - od niego zaczęło się, że Piotr-Tatuś mnie odnalazł. Jurek ma ścisły kontakt z Lublinem i Archiwum - któraś z pań z Lublina przysłała dla niego "Zwiastunowi z Gór" w upominku - zaczął czytać, zobaczył na zdjęciach Piotra i powiadomił go - "Tatuś" sprowadził książkę z Wydawnictwa przez internet, wzruszył się do łez, zadzwonił do Tyńca i (zgodnie z moim przekazem, żeby dawać kontakt do mnie) dostał mój numer telefonu - w ten sposób odszukał Królika   
Bardzo cieszę się z promocji książki w Puszczykowie, z odnalezienia kolejnych "oazowiczów" rzymskich, z wizyty w Poznaniu. Jest szansa, że wrócę tam do następnych parafii. Pozdrawiam wszystkich czytelników "Zwiastunowi z Gór" i mojego bloga :)
za kilka dni zaproszę na najbliższe spotkania  :)                                Joasia Jurkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz