czwartek, 14 sierpnia 2014

Zakopane-Cyrhla

Miniona niedziela, 10 sierpnia, wiązała się dla mnie z uczestniczeniem we wszystkich Mszach Świętych i prezentacją moich wspomnień "Zwiastunowi 
z Gór" w kościele Miłosierdzia Bożego 
w Zakopanem-Cyrhli i w kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jaszczurówce.
Znów przeżyłam piękny, wartościowy dzień pełen radosnych spotkań z przyszłymi czytelnikami.
Pogoda od rana sprzyjała dobremu nastrojowi - słońce, lekki powiew wiatru, umiarkowanie ciepło, powietrze rześkie po nocnym deszczu, w oddali doskonale widoczne, ostre kontury Orlej Perci z moją ulubioną Przełęczą Krzyżne i Świnicą.
Gdyby nie promocja moich wspomnień, wstałabym o godzinę wcześniej, założyła zupełnie inny strój, buty odpowiednie do pokonywania górskich szlaków i byłabym w drodze do Hali Gąsienicowej przez Skupniów Upłaz, a potem dalej, Krzyżne lub Świnica, a może Przełęcz Zawrat
Czekało mnie jednak inne zadanie.
Ksiądz proboszcz Mirosław przyjął mnie z wielką życzliwością, jest otwarty i opiekuńczy - jestem księdzu bardzo wdzięczna, czułam się w kościele, w Ośrodku Rekolekcyjnym, jak w domu.
Podczas pierwszej Mszy Świętej, jak zwykle, poprosiłam o możliwość czytania lekcji - uzgodniliśmy drugie czytanie. Na koniec, tak jak najczęściej bywa, po ogłoszeniach, przed Błogosławieństwem, mówiłam krótkie świadectwo o spotkaniu ze Świętym Janem Pawłem II podczas Pierwszej Oazy 
w Rzymie. Wśród osób, które rano zainteresowały się książką była pani Marysia, która poprosiła 
o wpis dla swojego chorego Taty, Józefa - z nadzieją, że słowa Ojca Świętego, wspomnienia bliskich spotkań będą go podtrzymywać na duchu w trudnych chwilach.
Podeszli po książkę Bernardetta i Andrzej z Radomia - małżeństwo oazowiczów - pełni wewnętrznej radości poprosili o dedykację dla całej rodziny i przedstawili sześcioro swoich dzieci - wspaniała, roześmiana gromadka - najstarsza, myślę, że szesnastoletnia Monika, Kamil, Kinga, Marcin, Mateusz i niespełna roczna Klara.
Po Mszy Świętej o godz.10.00 w kaplicy w Jaszczurówce, między innymi, poprosili o książkę 
z dedykacją rodzice z siedemnastoletnim synem, Miłoszem - chłopiec jest chory, niepełnosprawny, przypuszczam, że to porażenie mózgowe. Przywitałam się z Miłoszem, uśmiechnięty podał rękę - bardzo lubi czytać, pierwszy raz przyjechał w góry, bardzo podobają mu się Tatry, choć ogląda je tylko z dolin, jest radosny, nie poddaje się chorobie.
Kobieta w średnim wieku z miasta Ozimek koło Opola nabyła trzy egzemplarze - jeden dla
dwudziestotrzyletniej córki, Aleksandry Marii, która studiuje, jeździ po świecie, aktualnie dokształca się we Włoszech, właśnie jest na chwilę w Polsce, zaraz wyjeżdża - mama ucieszyła się, że może dać jej w upominku książkę z moimi osobistymi wspomnieniami, ze słowami Jana Pawła II;
- w drugim egzemplarzu poprosiła o wpis dla siebie, a w trzecim dla swojego niepełnosprawnego brata, Adama, który bardzo lubi czytać, chce jak najwięcej wiedzieć o Ojcu Świętym.
Podszedł mężczyzna około sześćdziesięciu lat 
i zapytał,  czy mówię po niemiecku lub angielsku - zaskoczona odpowiedziałam, że trochę po angielsku . Rozmawialiśmy około piętnastu minut - mimo, że niewiele rozumie po polsku, Horst uważnie słuchał mojego emocjonalnego świadectwa, wzruszył się - zapytał, czy dobrze zrozumiał, że treść książki wiąże się z osobą Jana Pawła II - nakreśliłam krótko, jak umiałam po angielsku, 
o czym napisałam, jakie wydarzenia są ujęte 
w treści - Horst powiedział, że jest Niemcem, mieszka w Bremen jego żoną jest Polka, Barbara Maria i właśnie dla niej chce prosić o dedykację. Ona jest katoliczką, a on protestantem - stwierdził, że z upływem lat, coraz bliższy jest mu kościół katolicki. Jest zachwycony polskimi Tatrami.
Poprosił o kontakt ze mną dla Barbary, zrobił kilka fotografii, pożegnał się, z uśmiechem całując moją dłoń. 
W południe, po Mszy o 11.30 w kościele na Cyrhli, przychodziło po książki wiele rodzin z dziećmi - rodzice, dziadkowie. Na zewnątrz rozszalała się burza - w górach grzmiało, przez otwarte drzwi kościoła widziałam bardzo silną ulewę - grzmoty, wiatr, ściana deszczu trwały około godziny, potem powoli wszystko się uspokoiło, a z upływem kolejnej godziny znów zaświeciło słońce.
W czasie burzy, w przedsionku kościoła, zgromadził się wokół mnie i stolika z książkami spory tłumek.
Pan Jan Skupień - góral, poeta piszący o Matce Bożej i Janie Pawle II, korespondent Związku Podhalan przyjechał ze Stanów Zjednoczonych - nabył "Zwiastunowi z Gór", powiedział kilka zdań o sobie, poprosił o dedykację.
Dla całej rodziny nabył książkę góral z Cyrhli, pan Walkosz-Jędral, poprosiła także o dedykację dla siebie rodowita góralka z rodu Stachoniów.
Mała, pięcio-sześcioletnia Zosia z rodzicami i dorastającą siostrą, Anią, uważnie przyglądały się, gdy wpisywałam dedykację dla całej rodziny - obie dziewczynki czynnie uczestniczą w życiu kościoła, należą do młodzieżowych wspólnot katolickich.
Wypogodziło się i wierni zaczęli wychodzić z kościoła - zostali państwo z dwiema dziewczynkami - przyjechali z Warszawy, babcia 
i dziadek z wnuczkami, młodszą Łucją i starszą, Amelią. Uśmiechy, ciepłe słowa - ze wzruszeniem mówili o Ojcu Świętym, chcą przekazywać właściwe wartości swoim wnuczkom - dziewczynki uważnie wpatrują się i słuchają dorosłych.
Pani Helena, babcia Łucji i Amelii, wspomniała, że pisze historię całej rodziny, opisuje wszystkie ważniejsze fakty, wydarzenia, żeby dzieci i wnuki znały swoje korzenie.
Długo czekała, obserwowała mnie uważnie, w końcu podeszła bardzo wzruszona pani Jola - wpisałam dedykację dla jej syna. Patrzyła na mnie i prawie bez przerwy z jej oczu płynęły łzy - jest z Cyrhli, mieszka w tej parafii, ale zwykle idzie na Mszę Świętą do innego kościoła. Powiedziała, że tego dnia, sama nie wiedząc dlaczego, przyszła tutaj - teraz uświadomiła sobie, że po pierwsze, po książkę, ale nie tylko. Jola jest historykiem sztuki, pracuje w Teatrze Witkacego w Zakopanem, gdzie zajmuje się oprawą plastyczną przedstawień - miała przyjaciółkę, również aktorkę, Martę Szmigielską. Marta cztery lata temu odeszła z tego świata, przyczyną była choroba. Jola zobaczyła mnie 
i usłyszała moje świadectwo -  w jej oczach jestem tak podobna do Marty, że można się pomylić - nie tylko twarz, ale sylwetka, barwa głosu, uśmiech, gesty. To niewiarygodne - może rzeczywiście tak jest - Marta urodziła się w tym samym roku, co ja - z tego,
co usłyszałam, podobieństwo jest uderzające.
Jola bardzo zainteresowała się książką - wspomnieniami z Pierwszej Oazy w Rzymie, ma nadzieję, że będziemy w kontakcie.
Wieczorem, w Jaszczurówce poprosił o dedykację w książce, w dniu swoich trzydziestych piątych urodzin, pan Krzysztof z żoną Kasią 
i dziewięcioletnim synem, Marcelim - bardzo miłe spotkanie, wzruszające.
Podczas Mszy Świętej w kaplicy prowadziła śpiew kobieta w średnim wieku, pani Marlena - tam nie ma organów i śpiewa się bez instrumentu. Potem przyszła po książkę - zaskoczyło mnie bardzo to, co usłyszałam - powiedziała, bardzo wzruszona, że też miała pojechać wówczas do Rzymu, uczestniczyć w tej Oazie. Jest o rok młodsza ode mnie, starała się 
o paszport mając wtedy zgodę rodziców. Była aktywną "oazowiczką", uczestniczyła w spotkaniach modlitewnych i pogłębiających wiedzę, wiarę, jeździła na wakacyjne rekolekcje oazowe.
Nie udało jej się wyjechać, miała duże problemy 
w biurze paszportowym, w rezultacie nie dostała paszportu.Marlena jest pierwszą osobą, którą poznałam osobiście spośród tych stu osiemdziesięciu, którzy
wtedy, w sierpniu 1979 roku, bardzo chcieli pojechać na  Oazę do Rzymu i nie udało im się.
Z tego, co pamiętam, z całej Polski było chętnych trzysta osób, paszporty i pozwolenie na wyjazd udało się uzyskać tylko stu dwudziestu, wśród których miałam szczęście się znaleźć. 
Mam nadzieję, że Marlena odezwie się do mnie po przeczytaniu "Zwiastunowi z Gór" i podzieli się swoimi wrażeniami.
Pan Mariusz pełni funkcję kościelnego na Cyrhli - także nabył książkę, wieczorem, po ostatniej Mszy
Świętej, poprosił o dedykację dla całej rodziny - żona, Ania i czwórka dzieci - przyszli do kościoła na 19.00. Mieszkali kiedyś w Łodzi, moim miejscu urodzenia i zamieszkania - w 2002 roku wyprowadzili się na Cyrhlę i zostali - tutaj urodziły się dzieci - Wojtek, Helena, Grześ i mały Szymon - są radośni, serdeczni -starają się żyć według właściwych wartości. Mam nadzieję, że treści zawarte w książce "Zwiastunowi z Gór" będą dobrze odebrane przez rodziców i przez dzieci, że słowa Jana Pawła II powiedziane do naszej grupy oazowej w sierpniu 1979 roku, w Ogrodach Castel Gandolfo dotrą do jak największej ilości osób i będą im drogowskazem, światłem.
Na następne dwa spotkania zapraszam 15 i 17 sierpnia do Ciechocinka i Nieszawy,  
                                                                                                                      Joasia Jurkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz