poniedziałek, 4 marca 2024

"Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego..." - III Niedziela Wielkiego Postu

Karol Wojtyła - "Pieśń o Bogu ukrytym" 1944 - Wybrzeża pełne ciszy, fragment
Dalekie wybrzeża ciszy zaczynają się tuż za progiem -
nie przefruniesz tamtędy jak ptak.
Musisz stanąć i patrzeć coraz głębiej i głębiej,
aż nie zdołasz już odchylić duszy do dna.
(...) Pan, gdy się w sercu przyjmie, jest jak kwiat 
spragniony ciepła słonecznego.
Więc przypłyń, o Światło z głębin niepojętego dnia
i oprzyj się na mym brzegu.
Płoń nie za blisko nieba
i nie za daleko.
Zapamiętaj, serce, to spojrzenie,
w którym wieczność cała ciebie czeka.
(...) Im bardziej wzrok natężam, tym widzę mniej
i woda schylona nad słońcem tym bliższe przynosi odbicie,
im dalszy od słońca oddziela ją cień,
im dalszy cień od słońca oddziela moje życie.
Więc w mroku jest tyle światła,
ile życia w otwartej róży,
ile Boga zstępującego
na brzegi duszy...
Z wolna słowom odbieram blask,
spędzam myśli jak gromadę cieni,
- z wolna wszystko napełniam nicością,
która czeka nadzień stworzenia.
To dlatego, by otworzyć przestrzeń
dla wyciągniętych Twych rąk,
to dlatego, by przybliżyć wieczność,
w którą byś tchnął.
Nie nasycony jednym dniem stworzenia
coraz większej pożądam nicości,
aby serce nakłonić do tchnienia
Twojej Miłości.
Karol Wojtyła - Droga Krzyżowa, Watykan 1976 - rozważania, Stacje I-VII
Stacja I - Pan Jezus przez Piłata na śmierć skazany.
Wyrok Piłata został wydany pod naciskiem arcykapłanów i tłumu.
Wyrok śmierci przez ukrzyżowanie miał zaspokoić ich żądania. Miał być odpowiedzią na wołanie - Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj! (Mk 15, 13-14)
Namiestnik rzymski odciął się w swoim poczuciu od tego wyroku umywając ręce.
Podobnie jak odciął się uprzednio od słów Chrystusa, w których Królestwo Boże utożsamia On z prawdą, z dawaniem świadectwa prawdzie. (J 18, 38)
I w jednym i w drugim wypadku Piłat usiłował zachować niezależność i stanąć niejako "na boku", ale to były tylko pozory. 
Zarówno ten krzyż, na który skazał Jezusa z Nazaretu (J 19, 16), jak i prawda Jego Królestwa (J 18, 36-37), przeszła - musiała przejść - przez sam rdzeń ludzkiego jestestwa rzymskiego namiestnika. Taka była i taka jest Rzeczywistość, od której nie można usunąć się na bok, zejść na margines.
A to, że Jezus ,Syn Boży był pytany o swoje Królestwo, że był o nie posądzony przez człowieka, że był za nie skazany na śmierć - to wszystko stanowi początek ostatecznego świadectwa o Bogu, który "tak umiłował świat" (J 3, 16)
Stajemy wobec tego świadectwa i wiedzy, że nie wolno nam umywać rąk.
Stacja II - Pan Jezus przyjmuje krzyż.
Rozpoczyna się egzekucja, czyli wykonanie wyroku.
Skazanego na ukrzyżowanie Jezusa trzeba obarczyć krzyżem podobnie, jak dwóch innych skazańców, którzy mają być objęci tą samą egzekucją.
"Policzony został pomiędzy przestępców." (Iz 53, 12) Podchodzi więc, aby stanąć pod krzyżem, mając całe ciało straszliwie poszarpane i pokaleczone, ociekając krwią na twarzy spod cierniowej korony. Ecce Homo (J 19, 5)
Jest w Nim cała prawda o Synu Człowieczym wypowiedziana przez proroków, prawda 
o Słudze Jahwe zapowiedziana przez Izajasza - "Zdruzgotany za nasze winy... W Jego ranach jest nasze zdrowie." (Iz 53, 5) I jest w Nim jakaś zdumiewająca konsekwencja tego, co człowiek uczynił ze swoim Bogiem.
Piłat mówi - "Ecce Homo!" Popatrzcie, co uczyniliście z Człowiekiem!
A poprzez to stwierdzenie przemawia jakby inny jeszcze głos, który zdaje się mówić - Popatrzcie, co w tym Człowieku uczyniliście ze swoim Bogiem!
Przejmujące zaiste zbliżenie. Przejmująca interferencja głosu tego, którego słuchamy z zapisu historii - i tego, który dochodzi do nas poprzez świadomość wiary - Ecce Homo!
Jezus zwany Mesjaszem bierze krzyż na swoje ramiona. Egzekucja rozpoczęta.
Stacja III - Pan Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem.
Jezus upada pod krzyżem, upada na ziemię. Nie uruchamia swych nadludzkich sił, nie uruchamia mocy anielskich. 
"Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca Mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście Zastępów Aniołów?" (Mt 26, 53) Nie prosi o to. Skoro raz przyjął Kielich z rąk Ojca, chce go wypić do dna. Właśnie tego chce. Dlatego nie uruchamia żadnych nadludzkich mocy, choć ma je do dyspozycji. Mogą się dziwić ci, którzy patrzyli, jak rozkazywał ludzkim słabościom, kalectwom, chorobom, śmierci samej.
A teraz - czyż przeczy tamtemu wszystkiemu? Przecież - "... myśmy się spodziewali..." - powiedzą po kilku dniach uczniowie w drodze do Emmaus. 
"Jeśli jesteś Synem Bożym..." (Mt 27, 40) - będą prowokowali członkowie Sanhedrynu.
"Innych ocalał - siebie samego nie może ocalić?" (Mk 15, 31) zawoła tłum.
A On przyjmuje wszystkie te słowa, które zdają się unicestwiać cały sens Jego misji, słów wypowiedzianych, cudów dokonanych. Przyjmuje te wszystkie słowa. Nie chce im niczego przeciwstawić. Chce, aby był zelżony, chce się słaniać, chce upadać pod krzyżem... Chce.
Jest do końca, do każdego szczegółu wierny temu słowu - 
"Nie Moja, ale Twoja wola niech się stanie." (Łk 22, 42)
Bóg wyprowadził zbawienie ludzkości z upadków Chrystusa pod krzyżem.
Stacja IV - Pan Jezus spotyka Matkę Swoją.
Matka. Maryja na drodze krzyżowej spotyka Syna. Jego krzyż staje się Jej krzyżem, Jego poniżenie, hańba publiczna - Jej poniżeniem.
Taki jest ludzki porządek spraw, tak to muszą odczuwać otaczający ludzie i tak trafia do Jej Serca - "... a duszę Twoją przeniknie miecz." (Łk 2, 35)
Słowa wypowiedziane wówczas, gdy Jezus miał czterdzieści dni, w tej chwili się spełniają. 
W tej chwili dosięgają takiej pełni jak nigdy przedtem. Idzie więc Maryja, przebita tym niewidzialnym mieczem, w stronę Kalwarii Swojego Syna i Swojej własnej.
Pobożność chrześcijańska widzi Ją z owym mieczem w Sercu i w ten sposób maluje lub rzeźbi - Mater Dolorosa.
O Ty, któraś współcierpiała! - powtarzają wierni. Czują, że trzeba tak właśnie wyrazić Tajemnicę tego cierpienia. 
Chociaż jest ono Jej własne, choć dotyka Ją samą w głębi Jej macierzyńskiej istoty - to jednak pełną prawdę i Niej wyrażamy mówiąc, że jest Współcierpieniem. Należy do tej samej Tajemnicy, stanowi poniekąd jedność z cierpieniem Syna.
Stacja V - Szymon Cyrenejczyk pomaga Panu Jezusowi.
Szymon z Cyreny wezwany do dźwigania krzyża (Mk 5, 21; Łk 23,26) z pewnością nie chciał go dźwigać. Został więc przymuszony. Szedł obok Chrystusa pod tym samym ciężarem 
i użyczał swoich barków, skoro barki Skazańca okazywały się za słabe.
Był tak blisko - bliżej niż Maryja, bliżej niż Jan, którego - choć był mężczyzną - nie wezwano, aby pomagał. Wezwano jego - Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufina, jak zanotuje Święty Marek (Mk 15, 21) Wezwano i przymuszono.
Jak długo trwał ten przymus? Jak długo tak szedł obok zaznaczając, że nic go nie łączy ze Skazańcem i z Jego winą i z Jego karierą? Jak długo tak szedł wewnętrznie oddzielony ścianą obojętności dla Człowieka, który cierpi?
"Byłem nagi... Byłem spragniony... Byłem więźniem... Dźwigałem krzyż... Czy wziąłeś go ze Mną? Czy naprawdę do końca wziąłeś go ze Mną? Nie wiadomo.
Święty Marek podaje imiona synów Cyrenejczyka, a tradycja utrzymuje, że należeli oni do wspólnoty chrześcijan otaczających Świętego Piotra. (Rz 16, 13)
Stacja VI - Weronika ociera twarz Pana Jezusa.
Tradycja też doniosła nam o Weronice. Może jest ona jakimś dopowiedzeniem sprawy Cyrenejczyka. Bo tutaj właśnie wiadomo, że chociaż jako niewiasta nie stanęła do dźwigania krzyża, nie została też do tego przymuszona - to przecież, z całą pewnością, ona wzięła 
z Jezusem krzyż. Wzięła tak, jak umiała, jak w danej chwili mogła, jak dyktowało jej serce - otarła Jego Twarz.
Jak podaje dalej tradycja - a szczegół ten wydaje się łatwo wytłumaczalny - na płótnie, którym tę Twarz otarła, odbiło się Oblicze Chrystusa.
Właśnie dlatego, że było tak bardzo skrwawione i spocone, mogło pozostawić swój ślad 
i zarys. Jednakże sens tego szczegółu można odczytać jeszcze inaczej, gdy nawiążemy do eschatologicznej mowy Chrystusa.
Wielu zapewne jest takich, którzy wtedy zapytają - "Panie, kiedyśmy Ci to uczynili?
A Jezus odpowie - "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili." Odbija bowiem Zbawiciel Swe podobieństwo na każdym, nawet najmniejszym uczynku miłości tak, jak na chuście Weroniki.
Stacja VII - Pan Jezus drugi raz upada pod krzyżem.
"Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu." (Ps 22/21 7)
Słowa psalmisty - proroka znajdują swe pełne urzeczywistnienie na tych ciasnych, stromych uliczkach Jerozolimy w ciągu ostatnich godzin, które dzielą to miasto od rozpoczęcia Paschy.
A wiadomo, że takie godziny przed Świętem bywają także gorączkowe.
I uliczki są zatłoczone. W takim kontekście spełniają się słowa psalmisty, chociaż nikt o tym nie myśli. Nie zdają sobie z tego z pewnością sprawy ci, którzy okazują wzgardę, dla których stał się pośmiewiskiem ten upadający znowu - po raz drugi pod krzyżem - Jezus z Nazaretu.
A On tego chce - chce spełnienia proroctwa. Więc upada z wysiłku, upada z wycieńczenia.
Upada z woli Ojca, która się także wyraziła w słowach proroka.
Upada ze Swej woli, bo "jakże spełnią się Pisma?" (Mt 26, 54)
"Jam jest robak, a nie człowiek." A więc nawet nie "Ecce Homo!" 
Jeszcze więcej, jeszcze gorzej.
Jednakże robak nie tylko pełza, przylgnięty do ziemi gorzej od człowieka, który jak król stworzenia kroczy po jej powierzchni. Robak także toczy drewno i - jak robak - toczy sumienie człowieka wyrzut za grzech. Wyrzut za drugi upadek Chrystusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz