Chcę dziś wspomnieć
6 kwietnia 2014 roku. Tak się złożyło, że w minioną niedzielę, 8 lutego nie byłam
w żadnym kościele ze świadectwem i prezentacją mojej książki. To dobrze, że co jakiś czas mogę odpocząć, nabrać dystansu, przemyśleć to, co robię w kierunku szerzenia świadectwa o Pierwszej Oazie w Rzymie
i cudownych spotkaniach ze Świętym Janem Pawłem II.
Mam więcej czasu na spokojną modlitwę, uczestniczę w niedzielnej Mszy Świętej bez konieczności przygotowania się do prezentacji, mogę się wyciszyć i... nabrać sił duchowych na następne niedziele, zaplanowane już w różnych miastach, podczas których, najpiękniej jak potrafię, staram się krótko opowiedzieć o wspaniałych tygodniach sierpnia 1979 roku przeżytych w Wiecznym Mieście, Castel Gandolfo, Asyżu, Mentorelli, Monte Cassino :)
W kwietniu 2014 roku nie pisałam jeszcze relacji ze spotkań na blogu - tak jak wspominałam jakiś czas temu, na szczęście opisywałam moje przeżycia w emailach, które wysyłałam do odnalezionych po latach kolegów z Oazy Rzymskiej i dzięki treściom zawartym w mojej poczcie elektronicznej, mogę teraz wrócić do tamtych chwil.
W niedzielę 6 kwietnia 2014 roku byłam
z promocją "Zwiastunowi z Gór" w kościele pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Bełchatowie. Mój brat, Grzegorz, miał akurat wolny od pracy dzień i pojechał ze mną samochodem, pokazał mi okolice i samo miasto - jest bardzo ładne, porządnie wyremontowane, nowe drogi, chodniki, wszędzie czysto, dużo zieleni.
Kościół, w którym byłam, to kościół farny z czterechsetletnią historią.
Była to kolejna niedziela ważnych spotkań - pięknych, godnych zapamiętania rozmów - poznawałam ciekawe historie, radosne i smutne wydarzenia, widziałam u wielu osób, które do mnie podchodziły, głęboką wiarę, ufność Miłosierdziu Bożemu, umiłowanie Świętego Jana Pawła II.
Wciąż na nowo zaskakuje mnie piękno tych spotkań, to że ludzie tak bardzo się otwierają, mówią o swoich przeżyciach, dzielą się ze mną tym, co ich cieszy, wzrusza, boli, opowiadają za co są wdzięczni Panu Bogu i naszemu Ojcu Świętemu, proszą o modlitwę w związku z problemami, chorobami. Dla mnie te rozmowy, przy okazji
wpisywania w książkach przeróżnych dedykacji, są niezwykłą wartością, ubogaceniem. Czasem to zupełnie zwyczajne, innym razem niezwykłe historie - osoby, które mijamy na ulicy, spotykamy w kościele, w sklepie, przeżywają wielkie dramaty, ciche, często wieloletnie tragedie związane z ciężką chorobą, czasem ogromne radości - częściej te mniejsze - codzienne uśmiechy nierzadko zroszone łzami, że wreszcie udało się osiągnąć coś, co przez lata było nieosiągalne.
Dzięki Janowi Pawłowi Wielkiemu-Zwiastunowi
z Gór, gromadzę te piękne, niezwykłe - choć wydawałoby się, bardzo zwyczajne - relacje, okruchy życia różnych osób, perełki - każde spotkanie, to dar, bogactwo duchowe, piękno.
Pierwszą osobą, która zainteresowała się świadectwem spotkań z Ojcem Świętym i Matką Teresą z Kalkuty była siostra Michalina, założycielka zgromadzenia Sióstr Miłości Miłosiernej - zaledwie pięć lat temu (teraz, gdy publikuję te treści, mija sześć lat), w Białymstoku, powstała ta wspólnota - niedawno przeniesiono siostry do Bełchatowa, jest ich jeszcze bardzo mało.
Wzorem dla sióstr jest Święty Jan Paweł II i Święta Faustyna, ich priorytetem wychowywanie opuszczonych dzieci, zakładanie rodzinnych domów dziecka i zajmowanie się wszystkimi dziećmi, także tymi, które mają rodziny - pokazywanie im właściwych wartości, pomoc w dokonywaniu wyborów, podpowiadanie rozwijających gier, zabaw - siostry biorąc pod uwagę ukochanie przez Karola Wojtyłę teatru, jego talent aktorski, organizują dla dzieci i młodzieży zajęcia teatralne, przygotowują spektakle.
Siostra Michalina, zachwycona tematem Oazy Rzymskiej, bliskim moim kontaktem z Janem Pawłem II, zafascynowana jego Osobą, wartościami, które przekazywał, po mojej krótkiej, ale bardzo emocjonalnej prezentacji, poprosiła o książkę z dedykacją dla sióstr ze wspólnoty.
Pan Wiesław prosił o dedykację dla siedemnastoletniego syna, Piotra, urodzonego
w 1997 roku, akurat gdy Ojciec Święty był
w Polsce. Żona pana Wiesława, Teresa, po urodzeniu syna wróciła z nim do domu, po miesiącu, w związku z infekcją, ponownie znalazła się
w szpitalu - w wyniku błędnego leczenia nie powróciła już do męża i dzieci (kilkutygodniowy Piotruś był trzecim dzieckiem w tej rodzinie), umarła. We wcześniejszych latach Wiesław i Teresa żyli oboje według zasad Ewangelii, słuchali Jana Pawła II - byli w różnych miejscach, w których przebywał w związku z pielgrzymkami do Ojczyzny i głosił Dobrą Nowinę - wybrali się także na pielgrzymkę do Rzymu i marzyli o wspólnym odwiedzeniu Ziemi Świętej, niestety, nie było im dane pojechać tam razem - nie zdążyli.
Pan
Wiesław sam wychował troje dzieci wpajając im Prawdy Wiary, wartości
przekazane w Ewangelii, umiłowanie Jana Pawła II - najstarsza córka
studiuje prawo, drugie z dzieci również kończy studia
(w szybkich rozmowach, dzieleniu się przeżyciami, podczas gdy inni czekają na książki, dedykacje, nie
zawsze jestem w stanie wyłapać wszystkie szczegóły - nie zapamiętałam, czy drugie dziecko to syn, czy córka) - za kilka tygodni Piotr miał skończyć siedemnaście lat. Dostał, jako upominek (może jeden z upominków) książkę "Zwiastunowi z Gór" - jego tata, Wiesław, niedawno wybrał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, tak jak marzyli
(w szybkich rozmowach, dzieleniu się przeżyciami, podczas gdy inni czekają na książki, dedykacje, nie
zawsze jestem w stanie wyłapać wszystkie szczegóły - nie zapamiętałam, czy drugie dziecko to syn, czy córka) - za kilka tygodni Piotr miał skończyć siedemnaście lat. Dostał, jako upominek (może jeden z upominków) książkę "Zwiastunowi z Gór" - jego tata, Wiesław, niedawno wybrał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, tak jak marzyli
z Żoną - tam
poprosił o Mszę Świętą, która została odprawiona w intencji świętej pamięci Pani
Teresy.
Dla półrocznej Zosi pisałam dedykację od przyszłej Matki Chrzestnej,
Martyny - ta sama rodzina nabyła również egzemplarz dla siebie i
następny dla znajomego, który, jak powiedzieli ci państwo, na pewno
ucieszy się bardzo - czyta wszystko, co możliwe o Ojcu Świętym.
Poprosiła o książkę z dedykacją dla Sylwii jej babcia - obie były na
Mszy Świętej i podeszły do stolika z książkami - Sylwia przywitała się
ze mną, ma 21 lat
i jest niepełnosprawna w pewnym stopniu umysłowo i częściowo fizycznie, chodzi, porusza się prawie jak zdrowa osoba, ale z trudem. Jest dotknięta chorobliwą otyłością, prawdopodobnie spowodowaną lekami przyjmowanymi przy innych
chorobach - mówi inaczej niż osoby zdrowe, dźwiękiem charakterystycznym przy pewnym stopniu umysłowego upośledzenia - babcia Sylwii, ze łzami w oczach, szepnęła do mnie, gdy pisałam dedykację, że wnuczka jest dotknięta kilkoma różnymi trudnymi chorobami - Sylwia uśmiechnięta, radosna przytuliła podpisaną książkę wołając, że bardzo lubi czytać, szczególnie o Janie Pawle II, którego bardzo kocha :)
i jest niepełnosprawna w pewnym stopniu umysłowo i częściowo fizycznie, chodzi, porusza się prawie jak zdrowa osoba, ale z trudem. Jest dotknięta chorobliwą otyłością, prawdopodobnie spowodowaną lekami przyjmowanymi przy innych
chorobach - mówi inaczej niż osoby zdrowe, dźwiękiem charakterystycznym przy pewnym stopniu umysłowego upośledzenia - babcia Sylwii, ze łzami w oczach, szepnęła do mnie, gdy pisałam dedykację, że wnuczka jest dotknięta kilkoma różnymi trudnymi chorobami - Sylwia uśmiechnięta, radosna przytuliła podpisaną książkę wołając, że bardzo lubi czytać, szczególnie o Janie Pawle II, którego bardzo kocha :)
O dedykację dla dorosłych wnuczek poprosił bardzo elegancki, wysoki pan
- od dziadka Józefa dla kochanych Martyny i Oli -
pełen wewnętrznego spokoju, ciepło uśmiechał się wspominając o dziewczynach - biorąc do ręki książkę z wpisaną dedykacją, podał mi rękę, podziękował, oczy nagle wypełniły się łzami i powiedział - "a jutro jest pogrzeb mojego syna" - zdrętwiałam, zapytałam, co się stało - choroba - Martyna i Ola są dziećmi córki pana Józefa, nie wiem, czy syn miał dzieci, dowiedziałam się o imię i wiek - świętej pamięci Zbigniew, miał 59 lat... Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie...
pełen wewnętrznego spokoju, ciepło uśmiechał się wspominając o dziewczynach - biorąc do ręki książkę z wpisaną dedykacją, podał mi rękę, podziękował, oczy nagle wypełniły się łzami i powiedział - "a jutro jest pogrzeb mojego syna" - zdrętwiałam, zapytałam, co się stało - choroba - Martyna i Ola są dziećmi córki pana Józefa, nie wiem, czy syn miał dzieci, dowiedziałam się o imię i wiek - świętej pamięci Zbigniew, miał 59 lat... Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie...
Kobieta w średnim wieku poprosiła o dedykację dla córki z mężem i
synem, Filipem - są rodziną głębokiej wiary, pracują i mieszkają w
Dublinie, w Irlandii - tam pojedzie książka - oczywiście najpierw
przeczyta ją mama.
Była dedykacja z okazji 24 urodzin dla syna od rodziców, zaś inne małżeństwo poprosiło
Była dedykacja z okazji 24 urodzin dla syna od rodziców, zaś inne małżeństwo poprosiło
o słowa dla siebie
w związku z 40-stą rocznicą ślubu, a także w dniu 18-stych urodzin dla Malwinki od Matki Chrzestnej.
Czternastoletnia Martyna, harcerka, uśmiechnięta, uniesiona, prosiła o
wpis dla siebie mówiąc, z błyszczącymi wzruszeniem oczyma, że jedzie
wraz z Drużyną Harcerską na Monte Cassino w 70-tą Rocznicę Bitwy - będą
sześć dni we Włoszech, prawdopodobnie również w Rzymie.
Dziesięcioletni Kubuś dostał książkę
w upominku od wzruszonej babci - Kubuś ma duże trudności z mówieniem
i blizny na buzi po operacjach związanych z rozszczepionym podniebieniem. Babcia, patrząc na niego
z wielką miłością, ma oczy pełne łez - ale Kubuś uśmiechał się radośnie, gdy podałam mu rękę, pytałam o imię, wiek - stara się odpowiadać tak wyraźnie, jak tylko potrafi i cieszy się z nowej książki - bardzo lubi czytać.
w upominku od wzruszonej babci - Kubuś ma duże trudności z mówieniem
i blizny na buzi po operacjach związanych z rozszczepionym podniebieniem. Babcia, patrząc na niego
z wielką miłością, ma oczy pełne łez - ale Kubuś uśmiechał się radośnie, gdy podałam mu rękę, pytałam o imię, wiek - stara się odpowiadać tak wyraźnie, jak tylko potrafi i cieszy się z nowej książki - bardzo lubi czytać.
Również garnie się do czytania książek ośmioletnia Julianna - podeszła z
mamą, cieszyła się, że może mieć książkę o Janie Pawle II, na której
podpisała się autorka :)
patrzyła uważnie, gdy wpisywałam dedykację dla niej - powiedziała, że ma
starszego o osiem lat brata, Patryka, że często się kłócą, ale nie mogą
bez siebie żyć i tak naprawdę, bardzo się wspierają, a brat opiekuje
się Julianną;
O książkę z dedykacją dla sześciorga wnuków poprosili babcia i dziadek -
wymienili wszystkie imiona, między innymi Szymon, Bartłomiej, Wiktoria,
Martyna - nie pamiętam dokładnie, nie jestem pewna jednego z nich -
najważniejsza była wiadomość, że właśnie oczekują na tego szóstego,
Natana, który ma się urodzić planowo w tę niedzielę, 6 kwietnia - ciekawe, czy tak się stało?
Elegancki, zadbany mężczyzna w średnim wieku prosił o dedykację dla
córki, dwudziestotrzyletniej Katarzyny - chciał, żeby koniecznie napisać -
o spokój, siłę i odwagę życia - ten pan wyglądał na silnego, zdecydowanego - kiedy zaczął mówić
o odwadze życia, głos mu się załamał i oczy zaszkliły łzami - patrząc w te oczy zapytałam, czy mogę dopisać od siebie "żeby słowa Jana Pawła II były dla Kasi drogowskazem w życiu" - jej tata zgodził się, podziękował - biorąc książkę, uścisnął
i ucałował moją rękę, uśmiechnął się zamyślony
i odszedł;
o spokój, siłę i odwagę życia - ten pan wyglądał na silnego, zdecydowanego - kiedy zaczął mówić
o odwadze życia, głos mu się załamał i oczy zaszkliły łzami - patrząc w te oczy zapytałam, czy mogę dopisać od siebie "żeby słowa Jana Pawła II były dla Kasi drogowskazem w życiu" - jej tata zgodził się, podziękował - biorąc książkę, uścisnął
i ucałował moją rękę, uśmiechnął się zamyślony
i odszedł;
Babcia Zuzanna prosiła o dedykację dla szesnastoletniego wnuka, Gniewka
- zapytałam, czy to Gniewosz, okazało się, że Gniewomir, mieszka
w Łodzi - babcia bywa u niego, jest dobrym, kochającym wnukiem. I znów zobaczyłam łzy wzruszenia u babci - powiedziała, że Gniewko, jako dziecko, nie mówił bardzo długo, zaczął mówić mając cztery latka, gdy zobaczył i usłyszał Ojca Świętego Jana Pawła II - nie dopytałam, czy rodzice byli z chłopcem na pielgrzymce w Rzymie, czy w Polsce, gdy Papież pielgrzymował, czy to była transmisja telewizyjna - pani Zuzanna wzięła moją wizytówkę, ma wielka chęć porozmawiać ze mną, gdy przyjedzie do Łodzi odwiedzić Gniewka - jeżeli się odezwie, poznam dokładniej tę historię.
w Łodzi - babcia bywa u niego, jest dobrym, kochającym wnukiem. I znów zobaczyłam łzy wzruszenia u babci - powiedziała, że Gniewko, jako dziecko, nie mówił bardzo długo, zaczął mówić mając cztery latka, gdy zobaczył i usłyszał Ojca Świętego Jana Pawła II - nie dopytałam, czy rodzice byli z chłopcem na pielgrzymce w Rzymie, czy w Polsce, gdy Papież pielgrzymował, czy to była transmisja telewizyjna - pani Zuzanna wzięła moją wizytówkę, ma wielka chęć porozmawiać ze mną, gdy przyjedzie do Łodzi odwiedzić Gniewka - jeżeli się odezwie, poznam dokładniej tę historię.
Po Mszy Świętej o 12.00 przyszedł chłopak około
siedemnastoletni z prośbą o wpisanie w książce dedykacji kochanej
mamusi, Mirze od trzech synów - jego, Filipa i dwóch braci - Szymona
i... nie pamiętam.
Młody mężczyzna, chyba po trzydziestce, poprosił o wpis dla narzeczonej, Ani -
-
o dedykację dla całej rodziny wymienionej z nazwiska poprosiła z
uśmiechem kobieta w średnim wieku, dodała, żeby koniecznie wymienić
półtoraroczną ukochaną wnusię,Lenkę - obok pierwszej stała druga kobieta, która uśmiechając się radośnie powiedziała -
- Pani Joasiu, ja jestem z Łodzi z parafii Świętego Jana Bożego, od księdza Władysława Łojana
i przyjechałam dzisiaj do siostry do Bełchatowa - przyszłyśmy na Mszę Świętą, patrzę, a tu pani
z książkami! od razu powiedziałam siostrze, że musi mieć tę pozycję! - to było bardzo radosne spotkanie. Zapytałam tę panią, czy miała czas od 9 marca, czyli od spotkania w kościele N.M.P.Matki Odkupiciela i Świętego Jana Bożego (relację ze spotkań w ty pięknym kościele napisałam na blogu 12 grudnia 2014r.), zajrzeć do książki, czy przeczytała - usłyszałam recenzję, która mnie wzruszyła -
- Pani Joasiu, ja jestem z Łodzi z parafii Świętego Jana Bożego, od księdza Władysława Łojana
i przyjechałam dzisiaj do siostry do Bełchatowa - przyszłyśmy na Mszę Świętą, patrzę, a tu pani
z książkami! od razu powiedziałam siostrze, że musi mieć tę pozycję! - to było bardzo radosne spotkanie. Zapytałam tę panią, czy miała czas od 9 marca, czyli od spotkania w kościele N.M.P.Matki Odkupiciela i Świętego Jana Bożego (relację ze spotkań w ty pięknym kościele napisałam na blogu 12 grudnia 2014r.), zajrzeć do książki, czy przeczytała - usłyszałam recenzję, która mnie wzruszyła -
- czytając wędrowałam dzień za dniem razem z panią,
widziałam to wszystko, co pani opisała, czułam się tak, że... ja tam z
panią wszędzie byłam! - nie mogłam przestać czytać - uczestniczyłam z
panią we wszystkich spotkaniach, widziałam i słyszałam Ojca Świętego,
oglądałam bazyliki, wszystkie miejsca - po prostu przeniosłam się z
panią do Rzymu, Castel Gandolfo - krok za krokiem podążałam za panią! Szczerze mówiąc, zabrakło mi oddechu po tych słowach, aż mi się
łzy zakręciły.
Taka
to była piękna, wartościowa niedziela w Bełchatowie - bardzo ładny jest
kościół farny pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - może
uda mi się kiedyś być tam znowu
i obejrzeć wszystko dokładnie - 6 kwietnia nie zdążyłam. Gorąco dziękuję księdzu proboszczowi, kanonikowi Zbyszkowi Zgodzie, którego poznałam kilkanaście lat temu, jako proboszcza parafii Matki Bożej Królowej w Sokolnikach Lesie koło Łodzi :) który zaprosił mnie do Bełchatowa i przyjął
z wielką serdecznością :)
Wszystkich Czytelników serdecznie pozdrawiam :) Joasia Jurkiewicz
i obejrzeć wszystko dokładnie - 6 kwietnia nie zdążyłam. Gorąco dziękuję księdzu proboszczowi, kanonikowi Zbyszkowi Zgodzie, którego poznałam kilkanaście lat temu, jako proboszcza parafii Matki Bożej Królowej w Sokolnikach Lesie koło Łodzi :) który zaprosił mnie do Bełchatowa i przyjął
z wielką serdecznością :)
Wszystkich Czytelników serdecznie pozdrawiam :) Joasia Jurkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz