Witam wszystkich moich czytelników :)
We wtorek, 28 października wróciłam z kolejnych spotkań związanych ze wspomnieniami i świadectwem
"Zwiastunowi z Gór" - tym razem byłam w Sokółce i w Białymstoku.
Od lewej ksiądz Józef i ksiądz Stanisław |
a teraz w Sokółce okazało się, że proboszcz parafii pod wezwaniem Świętego Antoniego z Padwy,
w której od 2008 roku znajduje się Cudowna Hostia, to ksiądz Stanisław Gniedziejko, który będąc młodym kapłanem, w 1980 roku uczestniczył w rekolekcjach oazowych w Tylmanowej, pomagał księdzu Józefowi
w tym samym turnusie, na którym byłam ja - dla mnie osobiście i dla księdza Stanisława to było spotkanie po
34 latach, radosne zdumienie, powitanie, a potem do późna rozmowy we troje, śpiewanie oazowych piosenek.
w której od 2008 roku znajduje się Cudowna Hostia, to ksiądz Stanisław Gniedziejko, który będąc młodym kapłanem, w 1980 roku uczestniczył w rekolekcjach oazowych w Tylmanowej, pomagał księdzu Józefowi
w tym samym turnusie, na którym byłam ja - dla mnie osobiście i dla księdza Stanisława to było spotkanie po
34 latach, radosne zdumienie, powitanie, a potem do późna rozmowy we troje, śpiewanie oazowych piosenek.
Następnego
dnia,
w niedzielę
26 października, gdy podczas wszystkich Mszy Świętych mówiłam świadectwo o Pierwszej Oazie w Rzymie - przy obiedzie i wieczorem znów były wspomnienia i podskakiwanie z radości - wówczas,
34 lata temu, na KODA w Tylmanowej, był także młodziutki ksiądz Staś Gniedziejko - dużo wtedy rozmawialiśmy, opowiadałam o przeżytej rok wcześniej Rzymskiej Oazie i nawet potem pisaliśmy do siebie przez kilka lat życzenia świąteczne - a teraz nasze radosne zaskoczenie - spotkanie po latach.
w niedzielę
26 października, gdy podczas wszystkich Mszy Świętych mówiłam świadectwo o Pierwszej Oazie w Rzymie - przy obiedzie i wieczorem znów były wspomnienia i podskakiwanie z radości - wówczas,
34 lata temu, na KODA w Tylmanowej, był także młodziutki ksiądz Staś Gniedziejko - dużo wtedy rozmawialiśmy, opowiadałam o przeżytej rok wcześniej Rzymskiej Oazie i nawet potem pisaliśmy do siebie przez kilka lat życzenia świąteczne - a teraz nasze radosne zaskoczenie - spotkanie po latach.
Prosiły o dedykacje małżeństwa aktywnie uczestniczące w formacji Domowego Kościoła, a także dawni "oazowicze", którzy podobnie jak ja, w latach młodzieńczych jeździli na rekolekcje oazowe - miedzy innymi, moja imienniczka, Joanna.
Podeszła, prosząc o dedykację dla siebie i swojej babci, jedenastoletnia Julia - bardzo ładna, wysoka
dziewczynka - do kościoła przyszła z ukochaną babcią i książkę chcą czytać razem. Dzięki Julii, która na moją prośbę zajęła się moim aparatem fotograficznym, mam kilka pamiątkowych zdjęć przy podpisywaniu książek, które teraz zamieszczam. Cieszy mnie także udana fotografia Julii z babcią.
dziewczynka - do kościoła przyszła z ukochaną babcią i książkę chcą czytać razem. Dzięki Julii, która na moją prośbę zajęła się moim aparatem fotograficznym, mam kilka pamiątkowych zdjęć przy podpisywaniu książek, które teraz zamieszczam. Cieszy mnie także udana fotografia Julii z babcią.
Inna babcia prosiła o wpisanie życzeń w książce
i modlitwę o powrót do zdrowia dla swojego pięcioletniego wnuczka, który właśnie znalazł się
w szpitalu i nie bardzo wiadomo, jaka jest przyczyna złego samopoczucia.
i modlitwę o powrót do zdrowia dla swojego pięcioletniego wnuczka, który właśnie znalazł się
w szpitalu i nie bardzo wiadomo, jaka jest przyczyna złego samopoczucia.
Pani z grupy modlitewnej poprosiła o dedykację dla wspaniałego księdza prowadzącego tę grupę.
Podeszli rodzice Natalii, Łukasza i Piotra - prosili
o wpis dla dzieci od rodziców,
o wpis dla dzieci od rodziców,
podobnie rodzice dużych już chłopców, siedmioletniego i jedenastoletniego Patryka
i Błażeja oraz malutkiej, trzyletniej Lidii - ślicznej blondyneczki z roześmianą buzią. Oczywiście, malutka zupełnie zawojowała całą rodzinę, a bracia stoją za nią murem, jak rycerze :)
i Błażeja oraz malutkiej, trzyletniej Lidii - ślicznej blondyneczki z roześmianą buzią. Oczywiście, malutka zupełnie zawojowała całą rodzinę, a bracia stoją za nią murem, jak rycerze :)
Podeszła do mnie uśmiechnięta wesoło kobieta w średnim wieku
i zawołała radośnie - Pani Asiu, witamy w Sokółce! Mam "Zwiastunowi z Gór", spotkałam się z panią w Dmosinie (miejscowość niedaleko Łodzi, to parafia moich Dziadków i Rodziców - byłam tam w maju, jeszcze nie prowadziłam bloga, postaram się opisać przy okazji tamtą niedzielę) - byłam tam wtedy odwiedzić rodzinę i trafiłam na panią i prezentację książki :) prosiłam o dedykację dla mojej mamy :)
i zawołała radośnie - Pani Asiu, witamy w Sokółce! Mam "Zwiastunowi z Gór", spotkałam się z panią w Dmosinie (miejscowość niedaleko Łodzi, to parafia moich Dziadków i Rodziców - byłam tam w maju, jeszcze nie prowadziłam bloga, postaram się opisać przy okazji tamtą niedzielę) - byłam tam wtedy odwiedzić rodzinę i trafiłam na panią i prezentację książki :) prosiłam o dedykację dla mojej mamy :)
Bardzo wzruszona była pani Bogusia - młoda kobieta, która nabyła książkę i nie była pewna, jak ją zadedykować - mogłyśmy porozmawiać dłużej, ponieważ spotkałyśmy się w zakrystii - trwała Msza Święta, miałam jeszcze trochę czasu, aby przygotować się do wyjścia ze świadectwem.
W pewnym momencie z oczu Bogusi popłynęły łzy - jej chrześniak, trzynastoletni Oskar, jest chory, ma tętniak w mózgu problematycznie umiejscowiony. Czeka go prawdopodobnie operacja - co dalej? Prośba wielka o modlitwę w intencji Oskara.
Wieczorem, na koniec dnia podszedł po książkę
i poprosił o jak najpiękniejszą dedykację dla swojej żony, Grażyny pan Henryk, który znalazł się właśnie tego dnia w Sokółce w tym kościele tak zwanym "przypadkiem" :) - Grażyna i Henryk mieszkają na opolszczyźnie - praca wyjazdowa sprawia, że mąż często jest poza domem, a żona martwi się i bywa smutna.
i poprosił o jak najpiękniejszą dedykację dla swojej żony, Grażyny pan Henryk, który znalazł się właśnie tego dnia w Sokółce w tym kościele tak zwanym "przypadkiem" :) - Grażyna i Henryk mieszkają na opolszczyźnie - praca wyjazdowa sprawia, że mąż często jest poza domem, a żona martwi się i bywa smutna.
Henryk przyjechał służbowo do Sokółki
i wszedł do kościoła z nadzieją, że będzie Msza Święta, w której chciał uczestniczyć - trafił akurat na wieczorną Mszę, a gdy usłyszał prezentację "Zwiastunowi z Gór", pomyślał, że zrobi niespodziankę Grażynie - zawiezie jej w upominku książkę o spotkaniach z umiłowanym Janem Pawłem II z dedykacją. To było piękne i bardzo miłe spotkanie na zakończenie niedzieli w Sokółce, w kościele, który stał się miejscem Cudu Eucharystycznego.
i wszedł do kościoła z nadzieją, że będzie Msza Święta, w której chciał uczestniczyć - trafił akurat na wieczorną Mszę, a gdy usłyszał prezentację "Zwiastunowi z Gór", pomyślał, że zrobi niespodziankę Grażynie - zawiezie jej w upominku książkę o spotkaniach z umiłowanym Janem Pawłem II z dedykacją. To było piękne i bardzo miłe spotkanie na zakończenie niedzieli w Sokółce, w kościele, który stał się miejscem Cudu Eucharystycznego.
W obydwu miejscach, pod każdym względem byłam otoczona opieką, czułam się jak w domu.
II Liceum Ogólnokształcącym w Białymstoku imienia Księżnej Anny z Sapiehów Jabłonowskiej.
Spotkanie zorganizowała
i poprowadziła moja animatorka z Tylmanowej, obecnie pani doktor, Ela Młyńska, która
w liceum ma z młodzieżą zajęcia z katechezy i jest wizytatorem katechetów Archidiecezji Białostockiej.
Od lewej - ksiądz Stanisław, ksiądz Józef, Ela |
wzbogacone o zdjęcia przesuwające się na ekranie, młodzież żywiołowo reagowała, widziałam, że naprawdę słuchali, byli zainteresowani tematem.
Wspaniałym Gościem spotkania był ksiądz Józef Grygotowicz, który w 1972 roku uczestniczył w
Dniu Wspólnoty na Błyszczu w Beskidzie Sądeckim. Przybył tam wówczas kardynał Karol Wojtyła. Na szczycie była zaplanowana Eucharystia - nadeszła ulewa, burza - mimo to udało się odprawić Mszę Świętą.
Dniu Wspólnoty na Błyszczu w Beskidzie Sądeckim. Przybył tam wówczas kardynał Karol Wojtyła. Na szczycie była zaplanowana Eucharystia - nadeszła ulewa, burza - mimo to udało się odprawić Mszę Świętą.
Ksiądz Józef przyjaźnił się z późniejszym Ojcem Świętym i ma mnóstwo pięknych wspomnień związanych z tą przyjaźnią i z działalnością duszpasterską, którą prowadził z pełnym poparciem Metropolity Krakowskiego Karola Wojtyły.
Tamten dzień ściśle wiąże się z Oazą Rzymską i Pogodnym Wieczorem z Janem Pawłem II, który odbył się 12 sierpnia 1979 roku w Ogrodach Castel Gandolfo.
Rozmawiając z naszą grupą oazową przy ognisku i planując Dzień Wspólnoty w Castel Gandolfo, Ojciec Święty wspomniał spotkanie na Błyszczu, śmiejąc się z tamtej burzy, ulewnego deszczu sprzed siedmiu lat. Cały dialog jest zapisany w mojej książce "Zwiastunowi z Gór".
Po
rozmowie z Elą Młyńską - obecnie katechetką, zaś 34 lata temu moją animatorką na KODA w Tylmanowej, i z
księdzem Józefem Grygotowiczem oraz ich zaanonsowaniu do księży proboszczów
i mojej osobistej rozmowie w kościele pod wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa Męczennika w
Białymstoku, mam umówiony kolejny termin spotkań, 11 stycznia 2015 roku.
I
dalej, dalej - świadectwo Jana Pawła Wielkiego się
rozprzestrzenia - staram się słuchać, iść za kolejnymi wezwaniami z
nadzieją, że tak właśnie ma być - nie mam stałej pracy, a mam Pracę i Prezesa
- Świętego Jana Pawła II - nie umiem tego wszystkiego, co teraz się
dzieje, wyjaśnić w inny sposób. To radosna, piękna, choć niełatwa praca. Pozdrawiam serdecznie :) Joasia JurkiewiczKościół pod wezwaniem Świętego Antoniego z Padwy w Sokółce - miejsce Cudu Eucharystycznego |
Cerkiew prawosławna pod wezwaniem Świętego Aleksandra Newskiego w Sokółce |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz